Nadszedł ten dzień, kiedy raz na pół roku mam ochotę coś porobić w kuchni i na ten jeden dzień gdzieś znika alergia na gotowanie. To dziś! Zdumiewające jest to, że dzieje się tak od lat a za każdym razem mnie to zaskakuje. Nie dziwi mnie, kiedy nagle szukam jakiegoś przepisu, ba!!! Coś za mną chodzi. Potem zbieram składniki i zaczynam robić. W trakcie robienia, kiedy uświadamiam sobie, że coś długo siedzę w tej kuchni i nic...alergia nie włącza się. To nagle olśnienie, że to jest ten właśnie dzień. Zamienia się to w tak naturalną rzecz, że nie raz złudnie planuję sobie coś kulinarnego na kolejny dzień, ale kolejny dzień to już nie ten ,,jeden na pół roku" i nazajutrz samo wspomnienie, że mogłabym coś popitrasić dłużej wzdryga mnie i dziwi, że taki absurd przyszedł mi wcześniej do głowy. Więc, tym razem już z przymróżeniem oka patrzę na swoje plany na dzień jutrzejszy. Ale dziś mamy dziś, a dziś robiłam kruche ciasteczka.
Te kruche ciasteczka chodziły za mną od kilku dni. Mam wrażenie, że jest to trochę spowodowane minionymi świętami i wiążą się z moją tęsknotą za nieżyjącą już Babcią, która te ciasteczka robiła. W tym roku byłam na innych grobach niż zazwyczaj i może tym bardziej to spotęgowało. Zawsze kiedy przyjeżdżałam do babci witała mnie tymi ciasteczkami. Nigdy ich nie robiłam ponieważ były one jakby elementem wakacji na wsi i kiedy wracałam do miasta nie czułam potrzeby jedzenia ich, w mieście
miałam inne smakołyki. Moja potrzeba zrobienia ich stała się tak silna, że zaczęłam poszukiwać przepisu do nich. Dostałam z dwóch źródeł. Jeden dostałam od bratowej, która mieszka tam gdzie wcześniej moja Babcia a drugi przepis znalazłam na zaprzyjaźnionym blogu i mimo innego kształtu rozpoznałam je. Utkana z pasji w poście Jak nie kochać jesieni upiekła w kształcie listków i grzybków. Przepis zamieściła pod moim komentarzem. Zapisałam sobie w kajeciku. Dzisiaj robiłam przepis z rodzinnych stron, który niewiele różni się od tego z bloga. Ale bardzo mi się podobało dodanie różnych składników do ciasta i do ostatniej porcji swojego ciasta dołożyłam kakao jak w przepisie Utkanej z pasji. Ciasto nabrało marmurkowego wyglądu i w smaku też nabrało wigoru. Ja bardzo lubię te ciasteczka pić z mlekiem, a dokładnie maczać w mleku. Lubię je też z dżemem, ach! mniam, mniam. Bardzo lubię z dżemem.
Oczywiście robiłam je z Miśkami a dokładnie z jednym z nim, który przejawia zainteresowania kulinariami. Mięliśmy bardzo dużo radości z wykrajania różnych kształtów. Niestety mięliśmy foremki małe do pierniczków: gwiazdkę, serduszko, kwiatek, słonika, nosorożca więc wymyślaliśmy różne inne kształty. A to cięliśmy w romby, a to kółka ze szklanki i co tam nam wpadło w rękę. Wcześniej Miśka fascynowało odmierzanie składników. Najpierw sobie je wszystkie przygotowaliśmy jak w programach kulinarnych i mieszaliśmy. Dzisiaj szedł w gości do kolegi to wziął ze sobą kilkanaście, więc wstrzeliliśmy się z tym pieczeniem. Nie wiem jak nam wyjdzie z piernikami na święta ale chciałabym jeszcze raz zrobić te ciasteczka.
Wszyscy domownicy rzucili się na ciastka, co mnie oczywiście ogromnie cieszy. Następnym razem popróbuję z dodatkami Utkanej z pasji aby zobaczyć jakie kolorki wyjdą ciasteczek i smaki. Po przepis blogowej koleżanki zapraszam na jej blog i wspomniany post, wystarczy kliknąć w jej tytuł i odszukać mój komentarz. Ja podam ten drugi przepis.
2 żółtka i 2 jajka
25 dag margaryny (polecana Kasia) lub masło (niezamrożoną, taką odstałą w cieple)
25 dag cukru
2 łyżki śmietany kwaśnej - jeśli będzie ciasto za suche, jeśli nie to tylko 1 łyżkę
1 łyżka amoniaku (sypkiego)
1 łyżka proszku do pieczenia
90 dag mąki zwykłej
Sypkie produkty do miski, mieszamy, dodajemy margarynę i mieszamy aż się zrobią gródki. Dodajemy jajka z żółtkami i śmietanę i mieszamy. Jeśli jest ciasto nadal za sypkie to dodajemy jeszcze jedną łyżkę śmietany. Natomiast jeśli będzie nadal mocno przyklejające się do ręki to dodać mąki.
Wyrabiamy jeszcze ręką , wałkujemy kawałki na około 2-3 milimetry grubości i wykrajamy i do rozgrzanego piekarnika na 160-180 stopni C. Piecze się tak około 15-20 minut. Z tego przepisu wychodzi około 10 blach ale to zależy od wielkości ciasteczek.
Wszyscy domownicy rzucili się na ciastka, co mnie oczywiście ogromnie cieszy. Następnym razem popróbuję z dodatkami Utkanej z pasji aby zobaczyć jakie kolorki wyjdą ciasteczek i smaki. Po przepis blogowej koleżanki zapraszam na jej blog i wspomniany post, wystarczy kliknąć w jej tytuł i odszukać mój komentarz. Ja podam ten drugi przepis.
2 żółtka i 2 jajka
25 dag margaryny (polecana Kasia) lub masło (niezamrożoną, taką odstałą w cieple)
25 dag cukru
2 łyżki śmietany kwaśnej - jeśli będzie ciasto za suche, jeśli nie to tylko 1 łyżkę
1 łyżka amoniaku (sypkiego)
1 łyżka proszku do pieczenia
90 dag mąki zwykłej
Sypkie produkty do miski, mieszamy, dodajemy margarynę i mieszamy aż się zrobią gródki. Dodajemy jajka z żółtkami i śmietanę i mieszamy. Jeśli jest ciasto nadal za sypkie to dodajemy jeszcze jedną łyżkę śmietany. Natomiast jeśli będzie nadal mocno przyklejające się do ręki to dodać mąki.
Wyrabiamy jeszcze ręką , wałkujemy kawałki na około 2-3 milimetry grubości i wykrajamy i do rozgrzanego piekarnika na 160-180 stopni C. Piecze się tak około 15-20 minut. Z tego przepisu wychodzi około 10 blach ale to zależy od wielkości ciasteczek.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
:)
90 dkg mąki? 10 blach? Za jednym zamachem sporo upiekłaś tych ciasteczek. Domowe wypieki są najlepsze a na dodatek w czasie pieczenia po całym domu roznosi się cudowny zapach. Agatko, zaraz przedrukuję przepis.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Tak :)
Usuńtez dzisiaj piekłam, chyba taka pora roku, ze ciągnie do domowych klimatów. Nie dodaje proszku ani sody,bo zle toleruję. Twoje udały się wyśmienicie. Gratuluję:)
OdpowiedzUsuńTo koniecznie zajrzyj do przepisu Utkanej z pasji :)
UsuńTo fajny pomysł na drobne świąteczne prezenciki. Podkradam przepis.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię :) Ja na jeden raz to piekę ciasteczka z 4 szklanek mąki :)
OdpowiedzUsuńNapewno pyszne:-) kurcze u nas tez dawno nie było ciasteczek. Twoje wyglądają wyśmienicie i napewno tak smakują.
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi smaka :)
OdpowiedzUsuńOj,Agatko,pysznie to wygląda,dawno nie piekłam,a zjadłoby się. Zrobię według twego przepisu!
OdpowiedzUsuńja wczoraj piekłam kokosanki,a dziś zostało po nich wspomnienie:)))
OdpowiedzUsuńAż mam ochtę coś upiec ;)
OdpowiedzUsuńAż mi się zachciało czegoś słodkiego Agatko. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że zainspirowałam ciasteczkami :)
OdpowiedzUsuńI wish I was there to taste your cookies.
OdpowiedzUsuńza mną też od dłuższego czasu chodzą ciasteczka ale jakoś nie mogę się za nie zabrać...
OdpowiedzUsuńpewnie smaczne są !
pozdrawiam
Uwielbiam amoniaczki.
OdpowiedzUsuńJesienią tak chyba wszystkie mamy, że bardziej ciągnie nas do kuchni :)) Ciasteczka wyglądają obłędnie !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Amoniaczki. Ciastka mojego dzieciństwa. Nigdy ich nie piekłam i teraz nadrobię ten stracony czas. Narobiłaś ochoty. Przepis zabieram i dziękuję. Pozdrowienia przesyłam:):):)
OdpowiedzUsuńAgatko przeczytałam wytrwale wszystko, ciasteczka wyszły rewelacyjnie, a jak sie ma pomocników to mozna upiec drugie tyle i tyle zjeść:))) Ciesze się ,że Cie zainspirowałam i zmobilizowałam pomimo Twojej jak twierdzisz "alergii";)) Pozdrawiam i uwazaj na kalorie♥ Bea
OdpowiedzUsuńOj,zapachnialo mi swiętami.Ciasteczek dawno nie piekłam, narobiłaś mi smaku.Muszę je wkrótce upiec.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Spojrzałam na Twój przepis z 2017 roku i zamieszczone komentarze. Zasmuciło mnie, że aż siedem osób zaprzestało pisania swojego bloga. Tak bardzo lubiłam na nich bywać.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam Ci moc uścisków i serdeczności.
Te ciasteczka robiła moja mama pod nazwą amoniaczki. Pyszne.
OdpowiedzUsuń