niedziela, 22 października 2017

Zbieranie liści

Trudno wyrazić słowami to co czuję, kiedy po zaledwie trzech dniach słonecznych znów powróciły opady i zachmurzenie. Jestem w tak ogromnym rozdarciu pomiędzy miłością do kraju a wstrętem do obecnej pogody i tyle kłębi się różnych myśli, przemyśleń, przemykają jakieś groźby, złorzeczenia... że... nie będę o tym pisać aby potem nie musieć tego czytać.  Skupię się na zdjęciu - schodów. Tak, tak, one są zwyczajne betonowe, tak jak się je wylewa najpierw jako podkład pod śliczny gres, tudzież inne płytki. U mnie jest beton, nie pamiętam czy na blogu już pisałam, że jestem wielką miłośniczką betonu. Chyba tak, wspominałam przy tym o wielkiej radości dzieci do możliwości rysowania kredą po tarasie, który też jest betonowy. Dziś będzie o liściach, których wokoło mnie jest pełno. Liście w realu i wirtualnie, za każdym oknem, widok leżących dosłownie wszędzie i w pracy zawodowej też ich pełno bo to przecież teraz najlepszy materiał do przeróżnych prac plastycznych. Liść... liście... bo jesień...

Bardzo lubię nasze schody. W projekcie były proste, jak w hollywoodzkiej  wytwórni filmowej  - długaśne schody dla gwiazd, ale mnie się to nie podobało i wymusiłam wręcz złamanie ich w połowie dzięki czemu zyskały bardziej delikatniejszą i mniej masywną formę, a nie wywalonych,,schodów do nieba" w niekończącej się ilości, która i tak wielu gościom, nie przyzwyczajonym do takiej ilości chodów na zewnątrz, tak właśnie  się kojarzy. W każdym razie zachwycając się tej jesieni betonowymi schodami z kutymi na zamówienie poręczami, na których nic się absolutnie nie pnie, są tak samo surowe jak schody, dojrzałam leżące liście. Nie znaczy to, że nigdy wcześniej ich nie było, czy ich nie widziałam... zawsze są, pokuszę się o stwierdzenie, że były dużo przed nami i to nie chodzi mi jedynie o nas, ale o całą populację ludzką. Ale postanowiłam napisać oddzielny post o liściach i ich wspaniałych właściwościach. Wydaje mi się, że już gdzieś o tym, mimo chodem, wspominałam ale teraz będzie wyraźniej.
Wczoraj, udało nam się chwilę popracować w  terenie, pomiędzy nocno-porannymi opadami deszczu a tymi zaraz przed południem. Potem było ciężko nadążyć za tym, bo mżyło, przestawało na chwilę i znów zaczynało. Zdecydowanie ładniej prezentuje się hortensja ogrodowa widziana ludzkim okiem niż to co uchwycił i zarejestrował mój aparat. Trzeba wierzyć na słowo, że skoro zrobiłam jej zdjęcie to musiała mnie czymś zachwycić. A wygląda naprawdę pięknie w swoich różowych kwiatach wśród przebarwiających się liści.  Wracają do tematu owych liści, to zajęłam się z chłopcami grabieniem ich i zbieraniem do worka. udało nam się zapełnić tylko jeden worek bo się rozpadało... 
Wydaje mi się, że każdy o tym wie, ale na wszelki wypadek napiszę.  W dodatku jak spotkałam się ostatnio z dużym niezadowoleniem pod kątem drzew liściastych, że spadają z nich liście i śmiecą, i trzeba grabić. 
Kwestię ogrodów czy terenów bezobsługowych mamy dość często na tapecie i u mnie jak i w innych blogach ogrodniczych, więc nie będę do tego dzisiaj wracała, ale podkreślę po raz enty, że bardzo zubożało by środowisko ptasie gdybyśmy mięli wokół siebie jedynie zimozielone drzewa. Sama nie przepadam za grabieniem. Moja śp. siostra uwielbiała jesień właśnie dla tego szelestu, grabionych liści i wręcz uwielbiała tę czynność. Z taką radością, zamiłowaniem opowiadała mi o tym, chcąc mnie za pewne zarazić swoją pasją. W sumie za każdym razem, kiedy pomyślę o niej to ta czynność staje się milsza, więc coś wskórała tymi opowiadaniami. 
Jak by do tego nie podchodzić to liście są wspaniałym materiałem kompostowym, wspaniałym materiałem okrywowym do delikatnych roślin. W tym roku dowiedziałam się, że genialne są usypane tak po prostu na ziemię w rabaty peoniowe, dzięki którym te rośliny cudnie rosną i kwitną. W sumie nie powinno mnie to dziwić skoro peonie lubią otoczenie próchnicze. Dlatego dzisiaj chciałam się podzielić metodą, która zamienia liście w dorodną właśnie ziemię próchniczą. Zaczynamy od klasycznego zgrabienia liści i włożenia ich do mocnego worka. Upychamy tak mocno na ile pozwoli nam jego wytrzymałość, zawiązujemy i odkładamy gdzieś w kąt. Ja wsadziłam do foliaka. Często wystarcza kilka miesięcy innym razem ciut dłużej, w każdym razie liście rozkładają się w worku. Pozostałość po nich ma właściwości próchnicze i idealnie nadaje się do ogrodu. Z workiem nic nie robimy, po prostu zapominamy o nim i zaglądamy na wiosnę, a jeśli nadal widać w nim liście to zawiązujemy z powrotem i czekamy dalej. Metoda jest idealna do małych ogrodów. Taki worek może stać gdzieś na dworzu, przy kompoście, za iglakami, gdzieś za szopką czy w innym miejscu mało widocznym, może na nim leżeć śnieg, oddziaływać pogoda.



Życzę miłego dnia :)


19 komentarzy:

  1. My w tym roku liście kosimy z trawnikiem co by się zbytnio nie narobić ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. W zasadzie liście mi nie przeszkadzają, owszem na podjeździe, ścieżkach zamiatam, ale na trawnikach, w sadzie, to różnie. Za duża posesja żeby zgrabić z całości. 23 ar. prędzej bym -zeszła- niż to ogarnęła, więc grabimy tylko newralgiczne punkty ;). A na zatrudnienie firmy sprzątającej mnie nie stać, w końcu w lesie nikt nie sprząta a rośliny pięknie rosną, owocują :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tuż to :D Na szczęście w lesie jeszcze nikt nie domaga się estetyki :P My też grabimy tam gdzie uznam za konieczne bądź zbieram do wyższych celów jak wspominałam w poście :)

      Usuń
  3. Kocham kolorową jesień, a liście to jeden z jej elementów. Szkoda, że tak szybko przemija. Liście nigdy nie są dla nas problemem. Niestety w tym roku musimy je usunąć z ogrodu, bo są w większości porażone mączniakiem i różnymi grzybami z powodu nadmiernej ilości opadów. Pozostałe czyli zdrowe gromadzimy w jednym miejscu, a miejsca przy kompostowniku dostatek i rozkładają się, a my cieszymy się z próchnicy. Pozdrawiam:):):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Liście czekają na mój wolny czas, póki co grabi je dwuletni Wnusio:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, liście to spory problem w czasie jesieni. Drzewa owocowe i dwie lipy już jakiś czas temu już je straciły. Są na kompostowniku. Spory problem jest z winobluszczem. Rośnie wielu miejscach i przepięknie przebarwia się jesienią ale potem? jest problem. Te liście grabimy do worków i oddajemy z odpadami. U mnie jest inny problem. Obcinanie krzewów iglastych a potem pakowanie części zielonych i odstawianie do przetworzenia.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cenię Ciebie za autentyczność i wrażliwość,mamy chyba podobne podwórka jeśli chodzi o liście.Ps może wrócę do pisania
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Faktycznie, nastał czas liści na trawnikach i chodnikach :D U nas na razie zgarniamy je i na rabaty, pod wszelkie krzaczory, świetna ściółka, a jak będzie już zbyt dużo, to trzeba będzie pakować w worki :)
    Pozdrawiam ciepło, Agness <3

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie też liście lądują, albo na kompostowniku, albo na rabatach... no chyba, że są chore... takie to tylko do worków na odpady zielone...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja zgrabiam liście od razu na rabaty. Wiosną zbieram tylko z tych miejsc gdzie została zbyt gruba warstwa, reszta się spokojnie rozkłada i robi to co powinna :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zauważ liści w lesie nikt nie sprząta, lasy zdrowo wyglądają, nic nie choruje... Liście owszem dobre na kompost ale czy nie są dobrym zabezpieczeniem dla roślin i zyjatek, które się ppd nimi skrywają??? U nas spokojnie leżą,część zostaje na rabatach, część idzie na kompost a część koszona na trawce. I u nas pogoda znowu nawala, pada i czasami mzawi a co najlepsze już przymrozki zapowiadają, kurcze a ja mam jeszcze cebule do wysadzenia. Hihi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. u mnie też liście lecą z koszeniem trawy;
    no ja akurat nie jestem miłośniczką betonu oczywiście oprócz tego gdzie konieczny... akurat schody betonowe mi odpowiadają
    u mnie październik tak jak i pół lata deszczowy i brzydki...
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. taki surowy beton ma swój urok
    a jesień deszczowa i pochmurna
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. ehhh tak mieć tylko ze trzy schodki... czasem o tym myślę

    OdpowiedzUsuń
  14. O tej porze roku liści wszędzie jest pełno. U mnie w parku są prawdziwe dywany z liści. Schodki bardzo fajne, mnie się podobają :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  15. O, a właśnie ktoś mi się żalił, że nie wie co z liśćmi robić. Powiem mu. Buziaki mocne z wdzięczności, hehe

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawy sposób na przetworzenia liści.U mnie drzewka są jeszcze małe,więc nie ma dużo liści do sprzątania.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  17. W moim ogrodzie tez mam sporo liści i tez nie lubię ich zbierać :(
    A metodę z liśćmi we worku wypróbujemy, dzięki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń