Co tu dużo mówić - zazielenia się. Z każdym dniem jestem coraz bardziej zaskoczona zmianą przyrody, która sprawia wrażenie jakby mało co robiła sobie z tej brzydkiej pogody, przynajmniej jeśli chodzi o drzewa. Słyszałam, że dostało się wczesnym odmianom magnolii, którym kwietniowy przymrozek przerwał proces kwitnienia, i niektóre kwiaty przemarzły, bardzo mi przykro z tego powodu. U mnie wszystko zakwita tak późno, że nie miało możliwości przemarznąć. Przemarzły za to róże za słabo je okryłam na zimę, ale o nich innym razem... Patrząc na drzewa, krzewy i kwiaty kwitnące później to rosną a rośliny śmiało wyłażą z ziemi i trawa nabiera soczystości koloru. Zaskoczyła mnie czeremcha, która swoim corocznym zwyczajem, po prostu zaczęła kwitnąć.
Ja niemalże przeprosiłam się z zimowym zestawem ubrania wierzchniego a przyroda radośnie budzi się do życia i rozpoczyna nieprzerwanie swój wiosenny cykl. Tylko dębuś (oak) nasz brązowolistny nadal śpi i nie wyściubia nosa z uśpionego pączka. On zawsze później. Taki nasz rodzimy śpioszek. Wygląda jak uschnięte drzewo wśród zazielenionych drzew.
Działka znów w kałużach, ale za każdym razem, kiedy zaczyna mnie drażnić przedłużający się czas opadów, to zadaję sobie krótkie pytanie - Jaką ilością wody musi być podlany las aby napiły się wszystkie drzewa i rośliny w nim żyjące? Przelicza się to w tonach. Nie wiem czy jest jakiś człowiek, który podjął by się regularnego podlewania lasu. Więc niech może zajmie się tym sama Matka Natura i skoro właśnie podlewa las to trzeba zaczekać, w końcu nie musiałam osiedlać się w okolicy lasu. Może gdybym osiedliła się z dala od niego, to teraz miałabym mniej opadów? Patrząc jak pada w stolicy to... ale może ona też w pobliżu lasu... chociaż tutaj lżej się robi na duszy jak pomyśli się o parkach. Zawsze można sobie ten deszcz wytłumaczyć,
przynajmniej dopóki lasy nie zaczną gnić z nadmiaru wody. Wracając do czeremchy, której poświęciłam ten post, muszę powiedzieć po raz enty, że jest moją miłością. Ale to miłość nie byle jaka. Łatwo jest darzyć kogoś bądź coś uczuciem, jeśli kontakt jest miły i sympatyczny.
Dużo trudniej ofiarować tak wielkie uczucie i je pielęgnować w sobie, kiedy obcowanie wymaga poświęceń. Jestem alergikiem zapachowym i na pyłki, a ta niejadalna odmiana czeremchy mnie po prostu przydusza i bardzo źle na mnie oddziałuje. Kiedy kwitnie muszę brać leki przeciwalergiczne. Mimo to, każdego roku cieszę się, że jest, że kwitnie, że mogę pobyć w jej towarzystwie chociaż przez małą chwilę. Posadzona jest z dala od domu ale jest. Inne tworzą mały szpaler przy ogrodzeniu i kiedy kwitną wyglądają zjawiskowo. Zamieszkał w nich słowik. Robiąc zdjęcia (2 i 3 zdjęcie) dzisiejszego poranka, właśnie koncertował w jej gałęziach. Zakochana jestem w jej drobnych kwiatach, umieszczonych w formie kiści winogron i w kształcie liści. Właśnie wchodzi w bujny okres kwitnienia i ja zdycham z alergii, ale przede wszystkim z miłości do niej :) Ale czyż nie jest piękna?
A w 2010 roku robiłam zdjęcie młodziutkiej i cieszyłam się, że przyjęła się na naszej działce, ale jest gatunkiem tutaj dziko rosnącym więc chyba gleba ciężka ilasta jej nie przeszkadza. Pierwszego roku po posadzeniu od razu zakwitła sprawiając mi ogromną radość, bo była jednym z nielicznych krzewów i w ogóle kwitnących roślin. Dwa lata później zakwitła jeszcze piękniej. Śmiałam się, że jej przyrost jest tak malutki bo stara się dostosować do oczekiwań mego męża, który powątpiewał w sens sadzenia jej na naszej działce ze względu na jej wielkość. Dziś jest dużo większa ale wcale nie jakaś olbrzymia. Rośnie stosownie do życzeń.
Nie mogłabym napisać postu o czeremsze bez wstawienia pierwszego i jedynego naszego bukietu z niej. Właśnie ten bukiet dostarczył nam ostatecznych dowodów na to, że jesteśmy na nią uczuleni i jak wiele innych roślin nie może przebywać z nami w tym samym pomieszczeniu. Dość długo stoją kwiaty w wazonie a ich zapach wypełnia całe pomieszczenie.
Ja niemalże przeprosiłam się z zimowym zestawem ubrania wierzchniego a przyroda radośnie budzi się do życia i rozpoczyna nieprzerwanie swój wiosenny cykl. Tylko dębuś (oak) nasz brązowolistny nadal śpi i nie wyściubia nosa z uśpionego pączka. On zawsze później. Taki nasz rodzimy śpioszek. Wygląda jak uschnięte drzewo wśród zazielenionych drzew.
Działka znów w kałużach, ale za każdym razem, kiedy zaczyna mnie drażnić przedłużający się czas opadów, to zadaję sobie krótkie pytanie - Jaką ilością wody musi być podlany las aby napiły się wszystkie drzewa i rośliny w nim żyjące? Przelicza się to w tonach. Nie wiem czy jest jakiś człowiek, który podjął by się regularnego podlewania lasu. Więc niech może zajmie się tym sama Matka Natura i skoro właśnie podlewa las to trzeba zaczekać, w końcu nie musiałam osiedlać się w okolicy lasu. Może gdybym osiedliła się z dala od niego, to teraz miałabym mniej opadów? Patrząc jak pada w stolicy to... ale może ona też w pobliżu lasu... chociaż tutaj lżej się robi na duszy jak pomyśli się o parkach. Zawsze można sobie ten deszcz wytłumaczyć,
przynajmniej dopóki lasy nie zaczną gnić z nadmiaru wody. Wracając do czeremchy, której poświęciłam ten post, muszę powiedzieć po raz enty, że jest moją miłością. Ale to miłość nie byle jaka. Łatwo jest darzyć kogoś bądź coś uczuciem, jeśli kontakt jest miły i sympatyczny.
Dużo trudniej ofiarować tak wielkie uczucie i je pielęgnować w sobie, kiedy obcowanie wymaga poświęceń. Jestem alergikiem zapachowym i na pyłki, a ta niejadalna odmiana czeremchy mnie po prostu przydusza i bardzo źle na mnie oddziałuje. Kiedy kwitnie muszę brać leki przeciwalergiczne. Mimo to, każdego roku cieszę się, że jest, że kwitnie, że mogę pobyć w jej towarzystwie chociaż przez małą chwilę. Posadzona jest z dala od domu ale jest. Inne tworzą mały szpaler przy ogrodzeniu i kiedy kwitną wyglądają zjawiskowo. Zamieszkał w nich słowik. Robiąc zdjęcia (2 i 3 zdjęcie) dzisiejszego poranka, właśnie koncertował w jej gałęziach. Zakochana jestem w jej drobnych kwiatach, umieszczonych w formie kiści winogron i w kształcie liści. Właśnie wchodzi w bujny okres kwitnienia i ja zdycham z alergii, ale przede wszystkim z miłości do niej :) Ale czyż nie jest piękna?
A w 2010 roku robiłam zdjęcie młodziutkiej i cieszyłam się, że przyjęła się na naszej działce, ale jest gatunkiem tutaj dziko rosnącym więc chyba gleba ciężka ilasta jej nie przeszkadza. Pierwszego roku po posadzeniu od razu zakwitła sprawiając mi ogromną radość, bo była jednym z nielicznych krzewów i w ogóle kwitnących roślin. Dwa lata później zakwitła jeszcze piękniej. Śmiałam się, że jej przyrost jest tak malutki bo stara się dostosować do oczekiwań mego męża, który powątpiewał w sens sadzenia jej na naszej działce ze względu na jej wielkość. Dziś jest dużo większa ale wcale nie jakaś olbrzymia. Rośnie stosownie do życzeń.
Nie mogłabym napisać postu o czeremsze bez wstawienia pierwszego i jedynego naszego bukietu z niej. Właśnie ten bukiet dostarczył nam ostatecznych dowodów na to, że jesteśmy na nią uczuleni i jak wiele innych roślin nie może przebywać z nami w tym samym pomieszczeniu. Dość długo stoją kwiaty w wazonie a ich zapach wypełnia całe pomieszczenie.
Kochani!!
Długi, majowy weekend przed nami i mam nadzieję, że się wypogodzi
i wspaniale spędzimy czas na świeżym powietrzu.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie :)
U nas tez mnóstwo czeremchy w lesie rośnie. Wcześniej nie wiedzieliśmy co to jest. M biegał i obcinal dolne gałęzie żeby nasza corka nie podjadla czasem owoców. I Wam również życzę udanej majoweczki. Przede wszystkim pogody super pogody... Dużo słonka i zrealizowania planów ogrodowych.
OdpowiedzUsuńmajowe pozdrowienia zostawiam, udanej majówki :)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście nie mam uczulenia,dlatego z wielka przyjemnością patrzę i podziwiam białe kiście.Jest piękna.Po przeczytaniu Twojego posta przestałam patrzeć z niecierpliwością i złością na ten ciągle padający deszcz...u nas tez dużo lasów...
OdpowiedzUsuńPiękna ta czeremcha :-D
OdpowiedzUsuńCzeremchy są bardzo ładne, zresztą jak większość podobnych drzewek, czy to robinie, bzy, dzikie wiśnie i jabłonki... te białe, słodkim miodem pachnące kwiaty, to jeden z moich ulubionych momentów wiosny. Oby jeszcze ta pogoda w końcu dopisała, bo będzie ciężko... Pozdrawiam wiosennie i zapraszam do moich kącików! ;)
OdpowiedzUsuńU Ciebie zieloniutko a u nas spadł z 30 cm śniegu ! Litości
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czeremchy. Jak to musi być miło mieć własną ;)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, że uwielbiasz tę czeremchę. Cudowna jest. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTez mam nadzieję, że faktycznie się wypogodzi i długi weekend zaskoczy nas słoneczkiem :)
OdpowiedzUsuńMatka Natura chyba postanowiła całe podlewanie załatwić w kwietniu! :)))
OdpowiedzUsuńCzeremcha pięknie wygląda ze swoimi maleńkimi kwiatuszkami. Nie wiem, czy na piachach by się przyjęła? Musze poczytać.
Mam nadzieję, że nie, ale mogłaby mądrzej rozporządzać wodą w końcu i woda nie jest źródłem nieskończonym ani nasza cierpliwość :P
UsuńNie mam pojęcia czy na piaskach też by dała radę. Zawsze można wsadzić w żyźniejszą glebę a potem ulepszać ją.
Such spring photos. Love to bring those blooms inside.
OdpowiedzUsuńThanks :)
UsuńNigdy nie miałam styczności z czeremchą :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam zapach czeremchy, ale na zewnątrz. Gdybym przytargała do domu, chyba bym się udusiła. Jest dla mnie zbyt intensywny :)
OdpowiedzUsuńMoje drzewko zasiało się samo. Z ciekawości zostawiłam i wyrosło pięknie. Zaraz sięgnie drutów wysokiego napięcia, czas coś z nią zrobić...
Nie przeszkadza jej przycinanie. Piękny okaz macie od samego nasiona :)
Usuńpozdrawiam :)
Zawsze nam towarzyszyła.Kocham czeremchę od dziecka. Właśnie za te piękne kwiaty, ten zapach. Jak tylko ogród stał się naszą własnością od razu przytargaliśmy z lasu kilka małych sadzonek. Dziś już jest duża. Nasza niestety nie pachnie. To czeremcha amerykańska, późniejsza. Czytałam, że nie lubią jej kleszcze więc kilka ich rośnie przy płocie, by nas strzegły. Twoja jest piękna:):):):)
OdpowiedzUsuńCzeremcha amerykańska to ta właśnie. Może jednak masz coś innego?
UsuńA czeremcha,daję słowo, pachnie słodko,czeremchowo...Lubię bardzo ten zapach.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe :D
UsuńJaśmin i czeremcha mają taki cudowny zapach, który w domu jednak za bardzo przytłacza.
OdpowiedzUsuńNa obydwa jestem uczulona :/
UsuńWitaj ! Pięknie u Ciebie kwitną rośliny.U mnie na północy kraju narcyzy jeszcze nie przekwitły. Niektóre dopiero zaczynają kwitnienie. Jeśli chodzi o czeremchę to widziałam ją w lesie. Widać, że Twoja zakwitła pięknie. U mnie lilak dopiero będzie kwitł. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńU mnie jest tak chłodno, że nie wiem co będzie kwitnąć a co nie :/
UsuńLubię zapach czeremchy, jaśminu, ale nie w domu. Czasem gdy mam u siebie gałązki to wynosze je na balkon.
OdpowiedzUsuńUdanego długiego weekendu !
Z jaśminem jest dużo gorzej niż z czeremchą, jaśminu nawet nie mogę mieć w ogrodzie.
UsuńCzeremcha jest jednym z moich ulubionych drzewek właśnie kiedy zakwita. Fajna ta Twoja i trzymam kciuki, żeby ładnie rosła. W moich marzeniach mam czeremchę w ogrodzie i jeszcze bez, a do tego różne ziela pod tymi drzewkami i dookoła warzywa i wychodzę przed dom, chłonę zapachy i zbieram sobie na obiadek pyszne dary natury.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne marzenia :) Tylko bez i czeremcha kwitnie wiosną, a ,,dary natury" są latem albo jesienią. Niestety nie spotkają się, musisz z lekka rozwinąć marzenie o zapachy letnie :))))
UsuńHihi, no takie choćby małe dary jak owocki z wiciokrzewu czy tam pokrzywę itp.:D Coś by się do zjedzenia znalazło:))
Usuń