,,Jestem ale jakby mnie nie było" - To idealne określenie mojego stanu ducha i istnienia cielesnego. Jestem bo jestem, żyję, cieszę się zdrowiem i ogólnie mam się dobrze, tyle tylko, że myślami jestem zupełnie gdzie indziej. Gdzie? No właśnie... Dobre pytanie.
Jestem na Waszych blogach i spaceruję po tych pięknych wiosennych a czasami i letnich miejscach uchwyconych na fotkach. Może jakby się tak dokładniej przyjrzeć nie jednej fotce to by się mnie na niej nawet zobaczyło? U mnie jest szaro, buro i do...[słowo niecenzuralne]. Koszmar marcowy, o którym nawet udało nam się zapomnieć, powrócił, czyli działka tonąca w brei, mazi i czego tylko sobie ziemia z deszczem zażyczy. Dlatego jeśli nawet nie cieleśnie to duchowo wyniosłam się stąd i staram się tego wszystkiego nie widzieć. Mimo tego całego ambarasu, prace porządkowe na podwórzu ruszyły. A jakże! Ruszyły bo ruszyć musiały, taka jest kolej rzeczy posiadaczy zwierząt a dokładniej drobiu. Kurniki muszą być wysprzątane na wiosnę. Tak więc prócz brei spowodowanej pogodą, jakby to rzec, taplamy się w brei wyprodukowanej tutaj u nas i nazwijmy ją tak ładnie - przyszłym nawozem.
Jeszcze nic nie przycinałam, nic nie przekopywałam bo przed nami miesiąc jeśli nie dwa przygruntowych przymrozków. Za to cieszę się widokiem kwitnącej leszczyny mimo tego, że mam na nią mega uczulenie i nie tylko ja. Nareszcie kwitnie tak, że ją widać.
Do tej pory to trzeba było się mocno naprzyglądać gdzie ona rośnie pośród reszty gołych jeszcze krzewów, bo ja nigdy nie pamiętałam, gdzie ona jest. W tym roku, nie można jej pomylić z niczym. Hurra!!
Tak jak sobie obiecałam na Nowy Rok, dużo więcej jeździmy do stolicy i ukulturalniamy się, bo zdziczały dzieci okrutnie. Przed nami wystawy, okolicznościowe wycieczki, byleby tylko Czas nam na to pozwolił bo mamy dość napięty grafik w tygodniu.
Wszystkiego dobrego życzę moim czytelnikom :)
Jeszcze nic nie przycinałam, nic nie przekopywałam bo przed nami miesiąc jeśli nie dwa przygruntowych przymrozków. Za to cieszę się widokiem kwitnącej leszczyny mimo tego, że mam na nią mega uczulenie i nie tylko ja. Nareszcie kwitnie tak, że ją widać.
Do tej pory to trzeba było się mocno naprzyglądać gdzie ona rośnie pośród reszty gołych jeszcze krzewów, bo ja nigdy nie pamiętałam, gdzie ona jest. W tym roku, nie można jej pomylić z niczym. Hurra!!
Tak jak sobie obiecałam na Nowy Rok, dużo więcej jeździmy do stolicy i ukulturalniamy się, bo zdziczały dzieci okrutnie. Przed nami wystawy, okolicznościowe wycieczki, byleby tylko Czas nam na to pozwolił bo mamy dość napięty grafik w tygodniu.
Wszystkiego dobrego życzę moim czytelnikom :)
Też czekam na prawdziwą wiosnę. W tym roku mamy typowe, chłodne przedwiośnie.
OdpowiedzUsuńNa pewno po 21 marca zrobi się już prawdziwa wiosna i u Ciebie też słońce podsuszy teren.
Pozdrawiam ciepło :)
Moja Droga nie tylko u Ciebie jest szaro, buro i ponuro.
OdpowiedzUsuńJa podróżowałam teraz troszkę po Toskanii, więc miałam chwilowe pozytywnego uniesienia /bo słoneczka więcej/:)
Teraz wróciłam już na ziemię i muszę zakasać rękawy i na serio zabrać się za wiosenne porządki:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Życzę żeby wiosna przyszła do Was jak najszybciej i to słoneczna, bo szybko by wysuszyła Waszą działkę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAgatku, kilka kolorowych bratków w donicy może poprawiłoby Ci humor? Szkoda ,że nie ma mozliwości wklejenia Ci zdjęcia . Dzisiaj obsadziłam nimi szafę :-).trzymaj sięjakos. Już niedługo.
OdpowiedzUsuńWiosna jak wiadomo w końcu przyjdzie. Ale zawsze to końcowe czekanie jest trudne.
OdpowiedzUsuńPiękna leszczyna :)
Ta szarość przedwiośnia, o której piszesz, też potrafi być zachwycająca. Zwłaszcza kiedy mamy świadomość, że lada dzień świat zachwyci nasze oczy całą gamą barw. Pozdrawiam serdecznie i przesyłam garść kolorów -> http://www.kwiatki.org/kwiaty/kwiaty-kolorowe-prymule.jpeg
OdpowiedzUsuńAgatko i ja nie mogę już się doczekać prawdziwej, pięknej wiosny. U mnie kwitną już pierwsze kwiaty, ale jest tak zimno i szaro, że są stulone w pąki i praktycznie ich wcale nie widać. Mam nadzieję, że zrobi się bardziej słonecznie, bo taka szarówa dobrze na nas nie wpływa, na nasze nastroje i samopoczucie...
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie, Agness <3
Agatko, kochana, aby do końca tygodnia, w weekend ma być już cieplej i słoneczko, więc zaraz nacieszysz i oczy, i serce, i duszę. A póki co mam nadzieję, że zadowolenie przyniesie ukulturalnianie. Mnie wyciągnęło to z niejednej opresji :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam Kochane za te wszystkie pokrzepiające i pocieszające słowa :)
OdpowiedzUsuńAgatku, wiosna idzie, idzie, idzie i w końcu dojdzie. Też na nią czekam z utęsknieniem. I tak jak u Ciebie, nic w ogródku robić nie mogę, bo ziąb lub wietrzysko lub co gorsza szron!
OdpowiedzUsuńJedyny plus z tej sytuacji,to taki, ze cieszysz się nawet z leszczyny! ;)
Buziaki
Też już mam dosyć chłodów, wiatrów i szaro-burości. Już niedługo, już za momencik przybędzie - a i roboty w związku z wiosną też ;)
OdpowiedzUsuńAle przecież my to kochamy, chociaż nie wiem dlaczego ??? Na razie stado wiosennie powiększyło się o dziewiątkę maluchów - a i to nie koniec jeszcze. Pozdrawiam :)
byłam i slad zostawiam....
OdpowiedzUsuńi jeszcze usmiech dorzucę... :)
To u Cibie tak jak i u mnie:) Buziaki zostawiam i słoneczka życzę!
OdpowiedzUsuńWiosna jak strzeli, to ani się obejrzymy ile roboty dookoła. Trzeba zbierać siły ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też wiosny jak na razie nie widać, ale przyjdzie na pewno !
OdpowiedzUsuńWiosnę u mnie było widać kilka dni temu, ale niestety nastały dni szare i zimne. Mam nadzieję, że w końcu przyjdzie ocieplenie. Leszczyna pięknie zakwitła :)
OdpowiedzUsuńWiosna taka jest, że w niektórych częściach kraju ją widać wyraźnie, a w innych pokazywać się nie chce. Ale to już długo nie potrwa :).
OdpowiedzUsuń