niedziela, 21 sierpnia 2016

Za mirabelkowani

Uwielbiam letnie poranki. Uwielbiam wychodzić wczesnym rankiem na taras. Pianie kogutów, czarny kot stojący nieruchomo na płocie sąsiada, delikatne piski ptaków  wśród pobliskich krzewów i drzew i ja w  piżamie  na  tarasie  z  włosem w każdą stronę świata jakby i one ciekawie rozglądały się dookoła. - Odczucia dzisiejszego poranka. Każdego dnia staram się  rozpoczynać  dzień  od  wprawienia  się w  dobry  nastrój  i powitania  dnia radośnie a przynajmniej  pogodnie.  Mam  tak  od  lat i muszę powiedzieć, że dzięki temu ciężka dola tego świata nabiera zupełnie innego znaczenia. 
Do znudzenia będę powtarzać, że każde działanie człowieka, nawet najmniejsze, w otoczenie oddziałuje na przyrodę. Wielokrotnie może się wydawać, że jakiś drobiazg nie ma znaczenia ale w naturze nie istnieje próżnia i wszystko jest ważne dla kogoś. Uwielbiam mirabelki, owoc, zapomniany współcześnie ale u mnie mocno zakorzeniony we wspomnieniach, przewyższający grusze, śliwy a nawet czereśnie! Moja miłość do nich wykracza wręcz poza sferę spożywczą, delektuję się nimi również wzrokowo i daje mi pewne poczucie bezpieczeństwa, kiedy widzą ją rosnącą koło mnie. Nic mnie tak nie ucieszyło, kiedy się sprowadziłam  na  te  nieznane  i  obce  tereny,  jak  widok  kwitnącej  przydrożnej  mirabelki.
Dlatego tak ważne są doznania z dzieciństwa, nawet takie śmieszne, mało znaczące, ale to właśnie dzieciństwo kształtuje nasze dorosłe życie a jego wspomnienia decydują o naszych podejmowanych decyzjach.  Dziś wydaje mi się, że lata świetlne upłynęły zanim udało im się zadomowić na działce. Za to, kiedy już się zadomowiły to zalały nas owocem... tak.  Idealnie nadają się na kompot w bardzo upalne dni. Odmiana ,,ciemna" bądź ,,czerwona" jest dużo słodsza. W kompocie mirabelka idealnie współgra z innymi owocami, wyraźnie górując w tonacji smakowej. Dzieci zawodowe były nią nie mniej oczarowane jak zaskoczone wieścią, że nie da się jej kupić w sklepie. Fantastycznie się mrozi i zachowuje jędrność przez wiele miesięcy mrożenia. W tym roku nasze mirabelki pojechały do członków naszej rodziny, więc nie odczuliśmy aż tak natłoku ich, aczkolwiek, postanowiłam, że w przyszłym roku muszę potestować z nimi kulinarnie. Drzewka nam się rozrastają dając coraz więcej owocu, co sprawia, że czas ich dojrzałości absorbuje nas bardzo. Nie było ich, nie było kłopotu, są i jest dodatkowa praca, ale akurat nas to cieszy. Śmieję się tylko z tego jak takie małe drzewko... w sumie każde owocowe, potrafi odmienić życie człowiekowi. Mirabelki upodobał sobie też Kacper, Melcia pluje nimi i fuczy, a ja się zastanawiam czy aby na pewno koziołek może jeść ich pestki, bo on chyba zjada w całości. Póki się nie dowiem to odstawiłam.

Kochani, jeszcze letnie uściski dla wszystkich. I bardzo dziękuję za odwiedziny :)

19 komentarzy:

  1. Mirabelki smaczny owoc,zaciekawiło mnie wspomnienie o mirabelkach z dzieciństwa,każdy ma coś co pamięta ,a tym bardziej jak przyszłaś w nieznane,pozdrawiam i zapraszam do mojego ptasiego światu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam mirabelki:)w tym roku zrobiłam już chutnej,przepyszny:)i naleweczka też gotowa:))stoi i dojrzewa:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma tego roku u mnie mirabelek a szkoda bo też je lubię. Pozdrawiam niedzielnie przy porannej kawie-;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubie podziwiać mirabelkę gdy kwitnie, wygląda jak śnieżna pani. Za owocem nie przepadam. Masz racje z tymi wspomnieniami z dzieciństwa one mają duży wpływ na nasze decyzje w dorosłym życiu. Lubię czytać Twoje posty : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam mirabelke gdy kwitnie wiosną, pachnie pięknie i zachwyca, a owoce, smak dzieciństwa :-) pozdrawiam i miłego dnia życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj! :) Żółte mirabelki, to był smak mojego dzieciństwa. Rokrocznie luba śliwa hojnie nas nimi obdarowywała, do momentu aż nie zwaliła jej wielka wichura kilka lat temu. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak ciekawy pamiętnik dziś i zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja Mirabella też obsypana owocem. Ptaki mają radochę a ja już nie wiem co najpierw pchać do słoika bo to i sezon na brusznicę i jeżyny i jeszcze pani mi dostarczyła zamówione jagody.Owocem najbardziej kojarzącym mi się z dzieciństwem jest żółta malina. Muszę się rozejrzeć za tą odmianą bo jakoś bo faktycznie miło wracać choćby symbolicznie do tamtych czasów.

    OdpowiedzUsuń
  9. nie mam Mirabelki chociaż jedna, stara śliwa po poprzednich właścicielach posesji trochę ją przypomina;
    masz racje co do natury dlatego też tak kocham Podlasie; tu są miejsca, gdzie ręka człowieka jeszcze nie dotarła... a przynajmniej nie tak mocno jak w innych regionach Polski
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. So nice to have those fruit decisions. Love summer mornings too!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam smak mirabelek z dzieciństwa !! Moja mama była mistrzynią w tworzeniu wszelkiego rodzaju kompotów, powideł i innych potraw z mirabelkami ! Takich smaków się nie zapomina !!
    Ja też lubię błogie poranki !!
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mirabelki towarzyszą nam od zawsze. Jak widzę każdy je zna. U nas rośnie odmiana ciemna. Słodka i doskonale nadaje się na przetwory. U Ciebie widzę różnorodność. Apetycznie to wygląda. Pozdrawiam:):):)

    OdpowiedzUsuń
  13. W dzieciństwie wspinając się na stare mirabelki zniszczyłam niejedne spodnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. hehehe, mówisz, że to jest bardzo dobre? Do tej pory to ja raczyłam oczy ich widokiem. Spróbowałam parę razy jako dziecko ale mnie nie zauroczyły. Jak spotkam to na pewno posmakuję. Ciemnych to w ogóle nie widziałam. Może widziałam, tylko nie wiem, że to mirabelka, hehehe, buziaki

    OdpowiedzUsuń
  15. ... jak tylko o nich pomyślę, zabierają mnie w podróż do dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mirabelki ... nigdy nie jadłam. Podziwiam je na drzewku, a nie smakowo :).

    OdpowiedzUsuń
  17. Te śliweczki rzeczywiście są również ozdobą. Idąc na spacer zawsze mijam to drzewko przy chodniku. Wiosną, gdy kwitnie, pięknie pachnie a teraz jest wprost obsypane owocami! Pod nogami też żółto i jakoś nikt się nimi nie interesuje. Ja też, wolę węgierki :-). Niedawno przyśniła mi się grusza na naszym ogrodzie, klapsa. Owoce były pyszne. Niestety nie istnieje już ani grusza ani ogród....Jakie tam były jabłka! Nigdy potem takich nie jadłam. Śliwki też były - żółte i węgierki...Szkoda, zostały tylko wspomnienia i wzrokowe a przede wszystkim smakowe. Tak, smaki dzieciństwa to najlepsze wspomnienia :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mirabelki, takie sliczne bombeczki. I smaczne. Francuzi je uwielbiaja, tart z mirabelkami bez liku:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń