Mimo zwlekania z pracami porządkowymi w ogrodzie muszę powiedzieć, że inne prace jak najbardziej rozpoczęły się wraz z pierwszym, mocniejszym ociepleniem. Wprawdzie poranne przymrozki wstrzymywały je ale ogólnie szło do przodu. Zaczęliśmy od naprawy płotków. Nie są jakieś nadzwyczajne i dość krótkotrwałe a swoim wyglądem kojarzą się z hodowlą kucyków. Dla nas zaletą jest ich szybka i dostępna ilość podczas robienia, ponieważ są to płotki nie dla nas, a dla naszej Suni, która ma już poważne problemy ze wzrokiem i wchodzi tam gdzie nie powinna.
Nasza starowinka jest bardzo mądra i zawsze okalanie czegokolwiek nawet marnym kijem czy stawianie murku z kijków było dla niej informacją, że należy omijać a z czasem zapamiętywała. Nigdy nam z premedytacją nie właziła w rabaty, nawet jak były wytyczone samymi kamieniami. Niestety wiek robi swoje i trzeba naszej Suni dopomóc w orientacji w terenie i przy okazji my jesteśmy spokojniejsi o los naszych roślin. Gorzej z Reksiem...
Może w tym miejscu napiszę, bo ciągle jakoś tak nie składa się. Z Wielkiej Czwórki pozostał nam On. Jak to się życie samo plecie mimo, że próbujemy go sobie samemu układać. Miały być dwie dziewczyny, o chłopaku w ogóle nie myślałam, bo to tylko kłopot wiosną, jak poczuje ,,miłość". Z braku niemożliwości dokonania wyboru Dar życia, zdeklarowaliśmy się na wszystkie. I cała czwórka- trzy baby i Reksio przybyły do nas Witaj w domu i Wielka Czwórka. Z założenia miały zostać dwie baby a Kebab i Reksio znaleźć dom. Problem zaczął się zaogniać, kiedy młodociana banda zaczęła atakować kury a nawet jedną tak mocno pogryzła, że trzeba było ją ubić i mimo naszych prób wychowawczych, sytuacja nagminnie się powtarzała. Rozpoczęły się gwałtowne poszukiwania dla nich nowego lokum, rozpuszczenie wici po sąsiadach a wręcz nasze namolne poszukiwania bez względu na to, który psiaczek przypadnie komuś do gustu. I tym sposobem został się Reksio. I wracając do niego, nic sobie nie robi z płotków. Jako, że obserwuje naszą Sunię i już podczas głaskania nie nadstawia brzucha tylko jak Ona podstawia głowę, tak mamy nadzieję, że nauczy się od niej respektowania rabat. Na razie najradośniejszym kwiatuszkiem w rabatach jest Reksio. Do tego kopiąc mości sobie rabatkowe posłanko, doprowadzając mnie do szału, a On się nadstawia do głaskania... Na niego te nasze zapory nie działają. Płotki są bardziej wyraziste i zdecydowanie masywniejsze od zapory z kijków, aby Sunia wiedziała, że to ogrodzenie. Powbijane kijki już przestały być dla niej określnikiem. Pierwotnie to rabaty nie miały płotków, może tylko te świeżo zrobione z młodziutkimi nasadzeniami. W każdym razie one nawet mi się coraz bardziej podobają. Swego czasu mieliśmy takie ładne z olchy okorowane i wyglądały rzeczywiście pięknie, ale te ,,kołeczki" niczym nie zaimpregnowane w ziemi to raz dwa przegniwają albo zimową porą, mężuś nie zawsze je dojrzy i wjedzie samochodem... to najczęstszy powód ich szybkiej dewastacji :P Bo one są niskie, tyle co by Sunia głową trąciła i wiedziała co zaś. Najbardziej kochają je koty, które usadawiają się na nich albo prężąc ostrzą sobie pazurki. Dla nich są idealne.
Muszę i ja w tym roku coś spróbować.
OdpowiedzUsuńPlotki są fajne, lecz u nas niestety siatka, duży pies to i wysokie ogrodzenie zwłaszcza warzywniak. A jeżeli chodzi o rabaty już za młodu szkoliłam gdzie mogą chadzac a gdzie nie. Czasami wleza gdzie nie trzeba, to chyba każdy zwierzok tak ma.
OdpowiedzUsuńMi się podobają 😊
OdpowiedzUsuńCoś z tego bedzie ;)
OdpowiedzUsuńPłotki wyglądają bardzo naturalne :)
OdpowiedzUsuńU nie dopóki pies był młody, musiałam odgrodzić wyższym płotem kawał ogródka. Później, jak się zestarzał, wystarczyło nie zabierać go do zakazanej części i wtedy sam też tam nie chodził. Musicie jeszcze uzbroić się w cierpliwość albo postawić solidniejsze zapory :)
OdpowiedzUsuńTakie płotki bardzo fajnie wyglądają.U mnie żadne ogrodzenie się nie sprawdza bo Bela przeskoczy przez każdą przeszkodę a Orion i Perełka podkopują się.Rozwiązuję problem przez podłączenie pastucha elektrycznego.Pozdrawiam i słoneczka życzę.
OdpowiedzUsuńŚlicznie jest tam u Ciebie! Kochana u mnie Aster chart, robi taką rewolucję w ogrodzie, że już nawet nie próbuję niczego sadzić, bo jak nie wykopie, zadepta czy wyleży, to rozniesie na strzępy swymi zębami, pozostały nieliczne kwiaty i drzewa, bo tylko one są nie do ruszenia ;)
OdpowiedzUsuńPłotki bardzo mi się podobają. U mnie pies w ogrodzie nie zostaje sam (musi być pod kontrolą bo pożarłby się z psem sąsiadki), płotek graniczny mam z wikliny, niski.
OdpowiedzUsuńU mnie tez jest sporo pracy w ogrodzie, a teraz czekam na kolory...
OdpowiedzUsuńPodobają mi się Wasze płotki. Są proste i przez to bardzo naturalne.
OdpowiedzUsuńSadziłam, że tylko nasz Bellusia lubi kopać w ogrodzie.Widzę, że wszystkie psiaki to uwielbiają.
Pozdrawiam:)
Bardzo lubię wszelkiego rodzaju obrzeża i płotki! Twój jest bardzo naturalny, ale też praktyczny :)
OdpowiedzUsuńZabawne są te Twoje opowieści o zwierzakach łobuzach, dla mnie. Bo dla Ciebie to jak widać kłopot.
OdpowiedzUsuńOpowieść zabawna z poważnym podejściem, płotki jak najbardziej naturalne. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak myślałam,że koty są przeszczęśliwe,że mogą pazury ostrzyć hehe uściski :-D
OdpowiedzUsuńPłotki naturalne, takie bardzo pasujace do Waszego obejścia. Do kur i kózek, takie gospodarskie płotki:)
OdpowiedzUsuńReksio z wiekiem nauczy się omijać rabaty, tak jak robią to moje pieski. U mnie na łące kwitną żonkile psadzone w grupie i mój Reksio tudzież psie dziweczyny, chodzą slalomem między kwiatami. Wczoraj je za to pochwaliłam:)
Bdzie dobrze, trochę czasu daj Twojemu Reksiowi.
Widzę,że areał masz duzo większy od mojego, a jak to wszystko ogarnąć żeby było kwitnąco:))
OdpowiedzUsuńTakie płotki lubie najbardziej, są naturalne i naprawdę ładne. Tez przymierzam się do zrobienia takich płotków u siebie przy grżądkach, na razie gromadzę patyki. Reksiu napewno nauczy się omijać grządki, trzeba dać mu tylko nieco czasu.
OdpowiedzUsuńCiepłej i pieknej wiosny życzę!
Fajne takie naturalne płotki i ładnie wyglądają:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńElektryczny pastuch by Reksia nauczyl posłuszeństwa ;) wiem wiem jestem bez serca ale czasem potrzeba drastycznych nauk :) sama mialam takiego Reksia i pozyczylam pastucha. Pies tylko raz sie dotknął. Pozniej bialy kabel zupelnie wystarczyl, nasz niunius juz nawet nie podchodzil ;) :)
OdpowiedzUsuńElektryczny pastuch by Reksia nauczyl posłuszeństwa ;) wiem wiem jestem bez serca ale czasem potrzeba drastycznych nauk :) sama mialam takiego Reksia i pozyczylam pastucha. Pies tylko raz sie dotknął. Pozniej bialy kabel zupelnie wystarczyl, nasz niunius juz nawet nie podchodzil ;) :)
OdpowiedzUsuń