piątek, 6 listopada 2015

Listopad...

Wrzesień minął by nam niezauważenie, gdyby nieznaczna różnica w opadach deszczu, który to miesiąc przyniósł z sobą i każde krople z nieba były przez nas odnotowywane po letniej suszy. Październik zlał nam się z wrześniem udając późno letni miesiąc i dopiero w jego  drugiej połowie poranne przymrozki określiły prawdziwość pory roku w jakiej się znaleźliśmy. Za to listopad od pierwszego swojego dnia w kalendarzu uświadamia nam, że to jesień. Kapryśny jest w tym roku bardzo ale to może za sprawą niezadowolenia z poczynań letnich braci, którzy tak przesuszyli drzewa, że te z kolei zamiast teraz mienić się kolorami przebarwiających się liści, mają je zżółknięte, wyschnięte brązowe bądź już wcale ich nie mają. Można się zdenerwować widząc takie ogólne, przyrodnicze spustoszenie.

W tym swoim niezadowoleniu listopad siedzi naburmuszony w gęstych, pierzastych chmurach i przywdziawszy mglistą pelerynkę skąpi nam promieni słonecznych. Sporadycznie wymknie się kilka zaledwie świetlistych promyków i rozjaśni na godzinkę lub dwie, w porywach na pół dnia  działkę. Wszyscy spragnieni słonecznych, ciepłych dni od razu garniemy się na dwór wystawiając do nich swoje twarze. Mistrzami w tej dziedzinie są koty, które wręcz instynktownie przeliczają cieplność miejsca na milimetr kwadratowy rozkładając swe ciało idealnie na danej rozgrzanej powierzchni.


















To już nie są te dzionki, którymi mogliśmy zachwycać się jeszcze kilka dni temu. Ciepłe, słoneczne i wypełnione odgłosami ptasiego świergotu. Tak jak latem wypatrywaliśmy
deszczu tak teraz wyglądamy słońca. Państwo Szpakowińscy odlecieli pozostawiając pod naszą opieką swoje gniazdo od strony północnej, a rodzina wróbelków po letnim skwarze wróciła do swoich włości od strony wschodniej i teraz radośnie ćwierkają sadowiąc się wygodnie na całkiem już wyrośniętej olsze, z której rozciąga się z ptasiego punktu widzenia, całkiem ładny panoramiczny widok na kawałek działki i przylegające pola sąsiada. W okresie zimowym taras i balkon są przestrzenią bardzo rzadko przez nas odwiedzającą, więc wróbelki mogą w pełni cieszyć się spokojem i prywatnością. Jedynie co mnie martwi, to tegoroczne osobniki zbyt odważnie sobie poczynają na ziemi, jakby sfruwały na teren miejski a nie na podwórze, na którym królują trzy koty. Co by nie było na dniach muszę odświeżyć karmniki i przywrócić od łask badyl zawieszany we wnęce okna kuchennego, na którym zawieszam słoninkę. A sikorki już się kręcą, a jedna ich rodzina zajmuje południową stronę naszego domu. Czasami zastanawiam się czy te strony są tak przypadkowo zajmowane czy mają dla tych gatunków konkretne znaczenie.
Coraz częściej z naszego komina wydobywa się dym spokojnym, rytmicznym tempem. Swego rodzaju to pasjonujący dla mnie widok, bo latem, kiedy najczęściej zerkam w jego stronę to stoi na szczycie dachu milczący i jakby zupełnie niepotrzebny. Zimową porą rzadko kiedy podnoszę głowę, najczęściej przygarbiona szybko przemierzam odcinek do domu, bądź chodząc wokół domu, skupiam się na sprawach bardziej przyziemnej natury, więc siłą rzeczy ten dopust boży w postaci dymiącego radośnie komina mnie omija. Śmiesznie muszę wyglądać, stojąc z zadartą głową i wgapiającą się w tętniący życiem komin na naszym dachu. Dzięki czemu dokonałam odkrycia, że to co wkładamy do pieca ma wpływ na konsystencję i kolorystykę tego co z komina wychodzi. Dobitnie uświadamia nam to sąsiad, palący nie wiadomo czym i kopcący tak, że czasami nie możemy oddychać, bo coś drażniącego wdziera się w nasze płuca a ja z czystej sąsiedzkiej życzliwości jeszcze nie powiadomiłam straży czy policji, cierpliwie czekając, aż to zrobią inni sąsiedzi, za pewne też zbulwersowani tą powtarzającą się sytuacją.

24 komentarze:

  1. To prawda, tegoroczna jesień nie rozpieszczała nas swoimi cudownymi kolorami. Już myślałam, że mam jakieś urojenia, ale cieszę się, że Ty również to zauważyłaś. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps, dziękuję za wskazówkę, poprawione - możesz zerknąć? Byłabym wdzięczna.

      Usuń
    2. Ps, dziękuję za wskazówkę, poprawione - możesz zerknąć? Byłabym wdzięczna.

      Usuń
    3. Często i ja mam wrażenie, że tylko mnie się coś wydaje i jakieś odczucia tylko mnie się przytrafiają i że w ogóle jestem z innej planety :)))) Fajnie tak skonfrontować swoje obserwacje :D

      Usuń
  2. My w Małopolsce garniemy się " na pole"
    Pozdrawiam tych, co są " na dworze" :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna jesień zbyt krótka bylaa;) teraz mglisto i bez życia! A do miasta inno wjedzies a zapachy niesamowite coo ci ludzie palą w piecach nie mowiac co palą na wsi nocą! Masakra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychowana jestem w Warszawie to nieznane mi są takie doznania zapachowe :) Wyprowadziliśmy się na wieś ku świeżemu powietrzu i... :P
      Tak bywa czasami :)

      Usuń
  4. U mnie teraz mokro, szaro, buro i ponuro...(nawet z rymem mi wyszło! hihi!)

    OdpowiedzUsuń
  5. my z tych co: na dwór wychodzą...
    z wesołymi jesiennymi pozdrowieniami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie pomyślałam, zeby dopisać:

      u nas też rózne dymy spowijają okolicę! Jak z tym walczyć? Masz pomysł?

      Usuń
    2. Powinno się zgłosić do straży miejskiej, gminnej, czy uderzyć do mediów, one najprędzej pomogą :)

      Usuń
    3. niestety i dymy z działek są koszmarem....

      Usuń
  6. http://www.vinted.pl/members/744022-mavselina

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje obserwacje wśród roślin i mnie niepokoją. Niesamowita susza spowodowała wiele zniszczeń w ogrodach i innych miejscach. Dopiero teraz to widać po kondycji drzew i krzewów. Miejmy nadzieję, że jesienne dni będą bardzie mokre, bo w przeciwnym razie przy większym przymrozku wszystko zmarnieje. W moich okolicach też wszyscy kopcą, wieczorami w ogóle nie wychodzimy z domu, bo grozi to zatruciem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jest bardzo dużo opadów więc mam nadzieję, że bezpiecznie drzewa i krzewy przejdą w stan spoczynku :)

      Usuń
  8. ponuro jest ostatnio choć nie pada u mnie

    OdpowiedzUsuń
  9. U nas też susza zmogła rośliny, na orzechu owoce się zmumifikowały, spadały nie oddzielając się od skorupek, malutki i brzydkie. Na krzaczkach zmumifikowane, zaschnięte owoce, a cieszyłam się,ze tak obficie się zapowiadały zbiory...sąsiadów tez mam uciążliwych,nie wiem co wydobywa się z ich komina,ale czasem ciężko oddychać.. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawiesiłam słoninę dla sikorek, ale rzuciły się na nią kawki i sroki na zmianę.
    Uwielbiam obserwować "swoje" wróble. Moje też dziobią na ziemi i nie boją
    się kotów sąsiada.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Listopad zaczął się pięknie. Dopiero dzisiaj się co rozlało... Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. A u mnie sezon ogrodniczy w pełni. To już drugi rok z kolei kiedy prace w ogrodzie o tej porze roku są możliwe. I tylko jesion mój tarasowy miał w tym roku wyjątkowo mało liści , co wynagrodził obfitością nasion ciężkich do zamiatania . Pewnie wiosną będę miała ogrom pracy przy wyrywaniu siewek.Wierzę Ci ,że u was bez słońca bo ostatnio byłam na Mazowszu po sadzonki dereni i ujechałam 20 km na północ i ogarnęła mnie wszechobecna mgła i tak bez końca. I takie mieszane uczucia mam w takich mglistych krajobrazach bo smutne ale i pociągające jednocześnie. Kilka ostatnich dni to jakaś taka ptasia cisza. Nawet sójki zaprzestały skrzeczenia choć ciągle je widzę grasujące po moim warzywniku i wyjadające ostatnie ziarna kukurydzy.

    OdpowiedzUsuń
  13. A mnie właśnie tegoroczna jesień rozkochuje w sobie raz po raz, bo kolorami przepięknymi raduje oczy i to nieustannie i słońca i ciepełka tez takjakby więcej niż zwykle... Mrozy i owszem też były i słota :) ale mimo wszystko tegoroczna jesień jest u nas cudowna :) Agatek a to tyko dwie godziny jazdy autem od Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. kolorki cudne a zwierzaczki widać też pragna jeszcze promieni słonecznych:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń