Widzę, że jakoś w tym roku same się tworzą jesienne posty. A może mam jakąś wewnętrzną potrzebę uwiecznienia tego w fotografiach, zatrzymania w pamięci? W miniony weekend ot tak z własnej ciekawości zajrzałam do archiwalnych jesiennych postów i zdumiałam się, bo o wielu rzeczach już nie pamiętałam. Ot zapisana ulotna myśl, która po prostu poszła w niepamięć zdominowana sprawami codziennymi. A tu niespodzianka! Została uwieczniona na blogu i jest, można do niej wrócić a przede wszystkim można sobie o niej przypomnieć. Błahostka to wielka, bo i w tej chwili nie pamiętam, prócz tego, że tam jest zapisana. Takie rzeczy mnie bawią, co by nie rzec, że śmieszą. Nie pamiętamy czegoś ale pamiętamy gdzie jest w razie przypomnienia sobie. Ten post jest właśnie kolejną taką błahostką, o której zapomnę ale myślę, że za jakiś czas z przyjemnością powrócę i będę się dziwić tym o to słowom... Jakie to zabawne...
Dziś będzie o zwyczajnym, jesiennym dniu. W sumie to nawet nie zupełnie takim zwyczajnym bo jest piękna, słoneczna pogoda, której w październiku Matka Natura bardzo nam poskąpiła. A kiedy świeci słońce taki człowiek jak ja - dziecko słońca, czuje się bardzo dobrze i wszelkie choróbska wręcz uciekają a przynajmniej muszą się na jakiś czas schować ustępując tryskającemu w zdrowiu nastrojowi. Błękitne niebo bez ani jednej chmurki, smugi... słowem niczego, przejrzysty błękit, błyszczące w słońcu jesienne drzewa, mnóstwo wokoło liści... i ja z aparatem. A wokół mnie zwierzęta. Nie będzie kur ani kaczek, bo owszem spotkałam się dzisiaj z nimi i nawet patrzyliśmy się na siebie przez prowizoryczną furteczkę, ale widząc, jak moje śnieżnobiałe kaczuchy są jeśli nie szare to siwe, stwierdziłam, że nie nadają się na sesję zdjęciową. Może innym razem... chociaż w końcu to kaczki, które lubią taplać się we wszelkim błotku jaki tylko znajdzie się w ich zasięgu.
Dzisiaj robiłam zdjęcia działce i pogodzie. Od pewnego już czasu noszę się z zamiarem dokonania kolejnej jej zmiany w nazewnictwie.
- Ale sobie baba znalazła temat do rozważań - ktoś pomyśli i będzie miał słuszność. Niestety zaraz po filozofowaniu, albo nawet i przed u mnie jest myślicielstwo. Uwielbiam wręcz oddawać się różnym myślom, sunąć w kierunku przemyśliwania różnych rzeczy pośrednio albo bezpośrednio mnie dotyczących. A z tą moją działką zawsze był problem natury technicznej bo przez usytuowanie domu na jej końcu stworzył się prawie przez jej środek podjazd liczący z 90 m długości ? Nie pamiętam dokładnie. W każdym razie znacznie utrudnił klasyczny schemat ogrodu wokół domu. Jak już kiedyś pisałam, widok z wysokiego domu też jest dużo szerszy i narzuca tworzenie ogrodu w formie rozleglejszej.
Wszelkie moje kombinacje nad zaaranżowaniem tego podłużnego i wąskiego terenu nie doprowadzały do zadowalającego efektu. W dodatku prowadząc wewnętrzną walkę pomiędzy ekologią a ogrodnictwem ciągle miałam wrażenie, że mimo swej chaotyczności, mimo braku planu dążę do jakiegoś celu. Sadzenie roślin ma jakiś ustalony schemat, z którego nawet ja sobie nie zdawałam sprawy, chociaż czułam, że coś jest na rzeczy. Okres ten był dla mnie bardzo trudny z powodu depresji a mimo to tworzyłam otoczenie wokół domu. Starałam się stworzyć ogród. I w tym roku na wiosnę nagle olśniło mnie co mam, nie dawałam zbytnio temu wiary, ale rozglądając się po terenie poprzez nowe spojrzenie doszłam do wniosku, że rzeczywiście tak jest.W końcu przez tyle lat z uporem maniaka tworzyłam ogród, bo ogród jest zawsze wokół domu. Przeszłam wiele głębokim zmagań, kiedy chciałam coś usnąć, albo przesadzić. Ku przerażeniu sąsiadów nadal pięły się ku niebu olchy, wierzby i brzozy... oraz głóg uważany za chwast największy.
Nie przeszkadzało mi robienie rabat, chociaż łatwiej było mi podjąć decyzję w wyborze krzewów niż kwiatów. Jakiś czas temu niepewnie zaczęłam nazywać działkę ogrodem ale ciągle jakoś tak gryzło się to z moją świadomością na jego temat. Wychowana w mieście, w stanie silnej choroby duszy sadziłam rośliny, jako jedyna znająca się na uprawie intuicyjnie. to nie ja tworzyłam otoczenie wokół domu ale moja podświadomość. I ku memu wiosennemu zaskoczeniu, po gwałtownym wzroście roślin, odkryłam, że mam wokół domu pewną namiastkę parku. W końcu jestem mieszczuchem i wychowałam się w parkach. Je znam najlepiej, one są mi najbliższe sercu jeśli chodzi o tereny zielone. Mam drzewa rosnące w odpowiednich odstępach, szpalery krzewów, wyróżniające się miejsce spacerowe tworzące jakby ścieżki po których najczęściej chodzimy. Patrząc na ten teren w ten sposób wszystko zaczyna pasować. Brakuje mi tylko ławek, które ciągle mnie dziwiły, po cóż siedzą mi w głowie ławki... nie jednak, dwie czy trzy, ale tu i tu i tam i jeszcze tam... Moja miejska głowa wyrwana z blokowego środowiska i rzucona na ugory, tworzy z uporem maniaka park. I teraz to już na pewno można pękać ze śmiechu...
Coś w tym jest:) ale Twój park jesienny ma wspaniałe kolory! Czasami poddanie się intuicji bardzo dobrze nam robi... Pozdrawiam z Jesiennego Przytulnego
OdpowiedzUsuńPiękne jesienne barwy, to lubię :). Ja podobnie luknełam na posty jesienne w archiwum i stwierdziłam, że moja miłość do jesieni nie ustaje :) :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńParkowanie vel parczenie to jest bardzo dobry kierunek Agatku. Po pierwsze - to drzewa są tym co tworzy w ogrodzie klimat, po drugie - to krzewy nam ogród "robią" ( dzielą lub otwierają przestrzeń, osłaniają itp. ). Oczywiście nie należy przesadzać z ilością nasadzeń, jak każda przesada i ta drzewkowo - krzakowa jest nie tego. Ogród bez bylin to arboretum, he, he, ale u Ciebie się miejsce na byliny, jak widzę, znajduje. Grunt to cieszyć się ogrodowaniem, jak Ci parkowo w duszy gra to parkuj vel parczej ile wlezie!:-)
OdpowiedzUsuńWiesz, przy najpiękniejszych pałacach zawsze były/są parki. Więc - wszystko gra :)
OdpowiedzUsuńMasz tyle ziemi do dyspozycji, by utworzyć wspaniały park i taki utworzyłaś. Sama natura. Pełnia piękna:):):):)
OdpowiedzUsuńDrzewa najdłużej rosną, a u Ciebie już takie duże. Tylko zazdrościć. Ja, z powodu wąskiej działki nie mogłam sobie pozwolić na duże okazy :(
OdpowiedzUsuńJak u Ciebie pięknie i koteczki fajne
OdpowiedzUsuńPiękna jesień i ciebie i koteczki milutkie:) kózki lubie ale jednak ta jednak to wszystko zje:)
OdpowiedzUsuńTakie zwyczajne dni są piękne!
OdpowiedzUsuńja jesien mogłabym fotografować ciągle... w domu mam najwięcej wywołanych zdjęć właśnie z tej pory roku ;)
OdpowiedzUsuńja jesien mogłabym fotografować ciągle... w domu mam najwięcej wywołanych zdjęć właśnie z tej pory roku ;)
OdpowiedzUsuńDobrze Agatko, że masz czas na takie przemyślenia. Może być park, dlaczego nie. Ja swoją część ogródu nazywam lesnym ogrodem. Lubie patrzyć na kolory, które zmieniają się każdego dnia, albo całkiem zanikaja bo liście spadły. Mimo tych złotych kolorów nie lubie jesieni. Wszystko się kończy, zamiera... Najgorszy jest listopad.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Ojej, Widzę, że ty myślisz o jesieni jak ja kilkanaście lat temu. Że kończy się i umiera wręcz... rzeczywiście trudno nie żywić niechęci do takiego okresu. Nagle zdałam sobie sprawę, że drzewa idą spać, tak jak na przykład niedźwiedzie, a kwiaty rozsiewają się z nasion i też powstaną. I to mi pomogło :D Polecam :)
UsuńVery pretty.
OdpowiedzUsuńWiosna i lato porządkują krajobraz, a jesień jest taka cudownie chaotyczna, kolorowa, rozmaita. Piękne zdjęcia, szczególnie to z kotem nad drogą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Myślę, że trochę właśnie tak jest, że odczuwamy tę potrzebę uwiecznienia pięknej jesieni na fotografiach i w naszych postach. Ale to bardzo dobrze - cieszymy się i czerpiemy szczęścia z natury, która nas otacza. A jesień jako pora roku jest naprawdę magiczna i zaskakująca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Liściów u Ciebie a liściów i dzięki temu kózki się pewnie najedzą i oczy człowiek nacieszy :)
OdpowiedzUsuńJesień to piękna pora roku. Dla wielu jest ulubioną. Ja równiez złapałam za aparat, aby uwiecznić piękny krajobraz zanim te wszystkie cudne liście całkiem opadną... A potem tak jak mówisz- można wrócić do wspomnień poprzez zdjęcia.
OdpowiedzUsuńChcialabym miec w swoim ogrodzie-drzewa.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, ze mozemy przezywac takie zwyczajne dni..Wprawdzie ucaikaja nam z pamieci., ale dobrze ze sa.
Jesień już nastała na dobre! Pięknie! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny ten Twój jesienny dzień:)
OdpowiedzUsuń