Myślę sobie, że powinnam nadać nazwę temu miejscu, w którym mieszkamy, spotykam się z tym na różnych blogach. Czy mnie to zafascynowało? Nie, po prostu ... jakoś tak... dziś przyszło mi to do głowy, że może powinnam? Wydaje mi się, że to miejsce jest nieprzeciętne i nawet może pokuszę się o stwierdzenie, że niezwykłe? A może to nieprzeciętni są ludzie w nim żyjący? Sama już nie wiem. Coś jest w tym miejscu, bez względu kto je inspiruje czy tworzy... Ten dzień jest szczególnie wyjątkowy bo do naszej bezimiennej zagrody przybyli nowi mieszkańcy.
No to są! Sapcia, Klapcia i ich rodzeństwo. Na obecną chwilę ich braciszek ma na imię Reksio. Pospolicie? Za pewne ale bardzo trafnie i ujmująco, a to, że większość kundelków ma tak na imię świadczy tylko o wyjątkowym wybrzmieniu tego wyrazu. Nie mam pojęcia czy Reksio zostanie z nami w każdym razie czwarte szczenię imienia nie ma... bo zaraz będzie problem z wydaniem. Mają zostać dwie baby!
Dziś na nowo nadawaliśmy imiona szczeniakom albo wydawało nam się, że rozpoznajemy je sprzed kilku tygodni. Owszem, zaglądaliśmy do sąsiada popatrzeć jak rosną a może bardziej upewnić go, że jesteśmy nimi zainteresowani, sprawdzić czy wszystko z nimi w porządku? Ciężko wyczuć te nasze odwiedziny. W każdym razie odwiedzaliśmy, dokarmialiśmy (fatten) bo jednak małej suni nie łatwo wykarmić piąteczkę (five puppies), ale wszystkie wydawały się podobne do siebie. Powiem Wam, że nie jestem pewna czy Sapcia jest tą Sapcią wybraną wtedy, ale obecna Sapcia jakby to wszystko wiedziała, bo witała się z nami merdając tym swoim, malutkim ogonkiem i przyznam Wam się, że jest pierwszym zwierzęciem, któremu udało się mnie polizać po twarzy. Nie lubię! Ale jej psia radość albo moja jakaś w sercu wielka serdeczność dla nich, uśpiła mą czujność i kiedy
przytuliłam ją do twarzy, nie przeszkadzało mi jak zaczęła mnie lizać. Myślę sobie, że teraz z każdym dniem będą uwidaczniać się ich różnice i łatwiej nam będzie je rozpoznawać. Tak jak Sapcia ( na godzinie trzeciej) i Reksio (na godzinie siódmej) wyróżnia się od rodzeństwa kolorem sierści, tak pozostałe smyki są prawie kropka w kropkę i jak się nie przystawi ich razem to naszej Klapci się nie rozpozna. Reksio jak przystało na chłopaka jest większy. W każdym razie wzięliśmy je w koszyku aby łatwiej im się przemieszczało poza tym zajęta pracami ogrodowymi straciłam z nimi kontakt wizualny i nie byłam pewna jak sobie radzą.
Padło hasło od sąsiada, aby już zabrać bo same jedzą, to zabraliśmy. Pozostanie mi spojrzenie suni na swojego właściciela, jak odchodziliśmy, to jej pytające spojrzenie o dzieci. Ale żywię nadzieję, że ma na tyle mocny węch, że czuje je, że są w pobliżu, a kiedy zaczną szczekać i biegać po podwórzu to będzie wiedzieć, że to jej, że czują się dobrze i są blisko.
Zawartość koszyka powędrowała najpierw do naszej Starowinki (our bitches), w końcu to ona jest tutaj podwórkową matroną. Wsadziła nos w koszyk, obwąchała, któreś z malców obwąchało (sniffed) ją, postała chwilę dumając nad nimi i odeszła, pogłaskana przeze mnie. Prezentacja trwała chwilę ale liczy się szacunek, to w końcu ona jest tu od lat i nie podzielnie pełniła rolę stróża, dziś ma następców i mam nadzieję, że będą tak jak ona mądre. Byłam przygotowana na umieszczenie ich w domu, ale widząc jak dziarsko wyskoczyły ze swojej budy i jak fajnie już są samodzielne, postanowiłam spróbować umieścić je w ich nowej budzie na kurzym wybiegu, ogrodzonym od rabat. Tutaj mogą hasać do woli i obgryzać co tylko im wpadnie w ząbki. chcemy spróbować w dodatku jest sprzyjająca pogoda ku temu. A im się chyba spodobało, bo dziarsko chodziły sobie od miski do budy i z powrotem i widać było w nich radość tego ciągłego wchodzenia i wychodzenia, wchodzenia i wychodzenia. Buda duża i obszerna więc na pewno będzie im w niej dobrze. Stoi w cieniu bo jest obita styropianem i na wierzch gumoleum aby chronił styropian więc ciepła. Od razu pojawiła się ciekawska kotka. Ogromnie była zaciekawiona co to za nowe zwierzęta przybyły do zagrody, już myślałam, że strzelę fotkę jej i szczeniakowi tkwiących nos w nos, kiedy to nagle dotarło do niej, że to jak by nie było obce psy i zew natury wygrał z ciekawością i w ułamku sekundy znalazła się na drzewie. Mąż śmiał się do niej, że ,,psiaki mniejsze od niej to nie ma co się bać". Ja gdybym tego nie widziała na własne oczy to bym nie uwierzyła, że można tak się wystraszyć małego, niezdarnie jeszcze człapiącego szczeniaka
o połowę mniejszego od kota. Widać można.
o połowę mniejszego od kota. Widać można.
W końcu długo tak nie wisiała na tym drzewie, zmiarkowała (understand) chyba, że jest u siebie, obok stoją gospodarze to chyba jest bezpiecznie i zeszła ale obserwowała z bezpiecznej odległości. Po chwili jednak kocia ciekawość znów wygrała i zaczęła się przybliżać, szczególnie, że ,,intruzi" weszli do budy i zaczęli układać się do drzemki.
Kotka była tak skupiona a mięśnie napięte, że byłam pewna, że błahy szelest ją spłoszy a tu jak na złość, jak w scenie filmowej w tej napiętej sytuacji mnie się w nosie kręci i jak kichnę (sneeze) to jak nic z tego kota dusza ucieknie. Czy aby na pewno ma siedem żyć i nie wszystkie wykorzystane? Ale nie musiałam tego sprawdzać bo jakoś przeszło i do kichnięcia nie doszło. Wpatrywała się i wpatrywała, przyznam się, że jeszcze nie miałam okazji obserwować tak skupionego kota, nawet uszami nie strzygła, stała nieruchomo z podkulonym ogonem i po prostu patrzyła... nie, przeszywała wzrokiem obraz przed sobą. A obiekt jej obserwacji smacznie już spał, zmęczony mnóstwem przeżyć i doznań dzisiejszego przedpołudnia i popołudnia.
A wieczór i pierwsza noc bez mamy przed nami i pewnie spędzą ją w koszu w domu z nami, od tak dla bezpieczeństwa, co by może nie lis ale kuna czy łasica to na pewno, nie porwała.
Słodziaki ! Można się zakochać. Zrobiłaś im super zdjęcia. To fajnie, że już są w waszym domu. Pomysł na nazwę Twojego domu, Twojego miejsca na ziemi to super pomysł.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu !
Jakie śliczne maluszki !!! Tylko się zakochać w tych ślicznych pysiach !! Uratowaliście całą gromadkę a one odwdzięczą się miłością i wiernością !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Szczeniaka są słodkie ale z wiekiem to już większy z nimi problem :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :-)
cudna...
OdpowiedzUsuńOh my GOODNESS, Agatek. What darling little pups. Susan
OdpowiedzUsuńMaleńkie pieski są cudowne!!!!!
OdpowiedzUsuńNiezła gromadka,oj będzie wesoło.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńśliczności :))
OdpowiedzUsuńThanks for your comment.. Cute picture.. :-)))
OdpowiedzUsuńAgatko cudne urwisy, niezłe stadko do wykarmienia :)
OdpowiedzUsuńSzczeniaczki są przesłodkie! Ile radości przed Wami. Pamiętam, jak piasałaś o decyzji przygarnięcia ich, a to już...
OdpowiedzUsuńUściski serdeczne
Jesteś niezwykłą kobietką, mieszkasz w niezwykłym miejscu i masz niezwykle dobre serduszko. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńSą prześliczne i najważniejsze, że już bezpieczne. Wielkie wyzwanie przed Tobą...nieustająco podziwiam...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa, życzenia w ich imieniu mam nadzieję, że będą zdrowo się rozwijały a dwa z nich znajdą dom :))) Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie :)
OdpowiedzUsuńAkurat wczoraj oglądałam film o dojrzewaniu takich szkrabów:) Wszystkiego dobrego dla was!
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńŚliczne maluchy oby te,które maja znalezć dom te domy znalazły:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że znajdzie się :)
UsuńMaluszki świetnie sobie radzą. Dobrze, że są razem :)
OdpowiedzUsuńNa pewno im raźniej bez mamy :)
UsuńSłodkie są :) I jakie śliczne :) Zdrówka dla maluszków i szybkiego znalezienia nowego i dobrego domku dla 2 małych, które są do oddania :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJakie kluseczki rozkoszne! Też niezła mamusia jesteś ;)
OdpowiedzUsuńDaj spokój, nie umywa się to do twojego Wiewióra :)))
UsuńGratuluję nowych mieszkańców Waszego domku. Wspaniałymi jesteście ludźmi! A maluszkom niech się wiedzie!
OdpowiedzUsuńDziękuję, na razie nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, zobaczymy jak to wszystko się ułoży :)))
UsuńNo, to się Wam rodzinka powiększyła... fajnie... bardzo fajnie... :))
OdpowiedzUsuńI dobrze, że zabieracie dzieciaczki do domu... bo czytając myślałam sobie: oby ich tylko ten lis (czy jakiś inny drapieżca) nie porwał...!!
W końcu znaleźliśmy inne rozwiązanie a mianowicie jak już pójdą spać to siatkę opuszczamy na otwór w budzie i rano podnosimy. Dziękuję za odwiedziny :)))
Usuńojejkuuu...wszystkie cztery zostaną u Was ?
OdpowiedzUsuńNie, tylko dwa... waha się los Reksia :)
UsuńJakie fajne!:)))Będą miały u Ciebie dobrze:)
OdpowiedzUsuńNo ciekawe, czy w końcu nadasz nazwę czy nie? Jak się tak zastanowić, to w sumie może być ciekawe, bo może coś wyrażać odnośnie mieszkańców, naszego wnętrza itp.
no właśnie... nazwa mogłaby być wręcz dziwaczna :) Pozdrawiam
Usuńaaa jakie słodziaki !!!
OdpowiedzUsuń