Robi mi się coraz więcej zaległości w tematach blogowych, ale to przez to, że za dużo się dzieje wokół mnie. Za dużo widzę, za dużo czuję i na pewno za dużo myślę. Nie wspominając już o tym, że za dużo czytam ulubionych blogów ;-)
Pogoda jest zbyt piękna, niebo ma za dużo cudownych pejzaży z chmur, dookoła za dużo śpiewa ptaków, brzęczy owadów, lata motyli. Za dużo kwitnie pięknych roślin ozdobnych i polnych... a ja jedna ze swoją śmieszną krótką dobą. No nie da się... jest wokoło zbyt piękne :) Jednym słowem lato! Dziś jednak będzie o podniesionej grządce warzywnej (raised vegetable garden), która jest naszym tegorocznym eksperymentem.
Obserwowałam ten pomysł już od dłuższego czasu ale jak to ja, musiałam dostać mocnego impulsu do działania i taki właśnie dostałam od pewnej przesympatycznej osoby, którą miałam okazję poznać dzięki blogowaniu o ksywce Maszka z blogu Maszka tu Maszka tam . Ostatnio przygniotła ją subtelna, kobieca codzienność i nie udziela się na bieżąco, ale jej blog pisany na szczęście już od dłuższego czasu, w którym dzieli się swoimi pasjami jest ponad czasowy i niezmiernie inspirujący do wszelkich działań ogrodowo-działkowych na wszystkich jego polach a nawet wykraczający poza... Mnie zostaje cierpliwie czekać na jej powrót do świata blogowego.
Po raz kolejny dowiedzieliśmy się jak ważnym elementem naszego ogrodu są stare deski, których nie wiem ile byśmy mieli to zawsze wszystkie wykorzystamy i ciągle nam ich brak. Tak też się stało i tym razem. Kiedy przyszło co do czego i złapałam przysłowiowy wiatr w żagle
do tworzenia podniesionej rabaty, o której no ta bene opowiadałam mężowi już co najmniej od roku jeśli nie dłużej, to odczuliśmy bolesny deficyt materiału twórczego, który zaowocował zamiast zgrabnym, równiutkim korytkiem z moich wizji i snów, korytkiem koślawym z przeróżnych desek o różnej grubości i szerokości... ale szkoda było nie popłynąć z falą zapału twórczego, na którą czekaliśmy tak długo. W końcu przecież i tak środek będzie zapełniony po brzegi a bogactwo uprawy będzie się wręcz ,,wylewało" zasłaniając konstrukcję drewnianą - to też moja wizja, na którą na razie czekam.
W każdym razie zdjęcia będą monotematyczne, bo tak jak ja zawracałam hymmm :P ... mojej mentorce o każdą pierdołę, tak postanowiłam pokazać na fotkach dla chętnych a też opornych jak ja krok po kroku. Nie patrzymy też na otoczenie, które mimo mego pielenia pod wpływem co poważniejszych opadów deszczu w zastraszającym tempie odrasta, co mnie w sumie cieszy, ale o tym przy innej okazji napiszę. W każdym razie ja mam już taki nawyk, że najpierw robię zdjęcie, a potem pielę. Forma na odwrót rzadko kiedy mi się udaje. Na pierwszej fotce obramowanie zbite z desek jakich udało nam się znaleźć i wrzucony do tego kompost. Dobrze jest pod spód wyłożyć agrowłókniną, folią czy chociażby tekturą aby kret czy nornice nie właziły. Na to ziemię i wyrównujemy niczym w foremce. Acha, nie przekopujemy ziemi pod podniesioną rabatą, nie potrzeba.
Na trzeciej fotce chciałam pokazać rusztowanie pod fasolkę, które mam nadzieję zda egzamin. Na razie się trzyma. Dalej, na środku dwa rządki wschodzącej rzodkiewki i rządek koperku, który pięknie wzeszedł, urósł a potem coś się zaczęło z nim dziać, ale znów jest ładny. Może jednak ten kompost zaszkodził? W każdym razie dalej nie doszukujemy się warzyw bo tam po prostu zaraz po fotce weszła moja najnowsza przyjaciółka motyka, dla przyjaciół motyczka, a dla mnie gracka.
Nie omieszkam przy okazji pochwalić się uprawą mojego Małego Ogrodnika, którego już prezentowałam wiosną i jego wspaniałych efektów pracy. Mój mały ogrodnik w wczesną wiosną wysiał w foliaku do doniczek fasolkę, cukinię, dynię, bób, słonecznik i kwiatki ozdobne, ale tutaj trafiły tylko fasolki, reszta została rozplanowana po całej działce a w szczególności w ,,drugim warzywniku" z kolejnym eksperymentem z tego samego źródła co pierwsze, ale o nim to pewnie dopiero na jesieni, chociaż już widać pozytywne efekty.
Na kolejnej fotce obiecany dowód na to, że miałam upały, pod postacią Małego Ogrodnika rozgogolonego w piękne, słoneczne przedpołudnie, bo w sam upał to by się nie dało sadzić. Misiaczek z wielką troskliwością wyciągał każdą sadzoneczkę z doniczki, starając się nie połamać sporych już kłączy. Przyznam się, że widok ten bardzo mnie roztkliwił.
Ogólnie już jestem z tego projektu bardzo zadowolona i już wytypowałam kolejne miejsce na drugą podniesioną rabatę. Jedyny jej minus jaki widzę, to to, że trzeba ją jednak systematycznie podlewać. Poletko warzywne uformowane bezpośrednio na ziemi na naszej działce ma zdecydowanie więcej wilgoci a to za sprawą nieustająco zadziwiającego mnie faktu, że bez względu jakie są upały i jak gorące może być lato, z rana a nawet do późnego rana, roślinność działki jest cała w rosie. Podejrzewam, że właśnie to zjawisko powoduje, że nie muszę podlewać ogrodu latem. Niestety tam gdzie mam gołe poletka tej tajemniczej rosy nie ma. I tak też dzieje się na tej mojej podniesionej rabacie - sucho.
I zdecydowanie za mała jest, chociaż wydawała mi się spora. I byłaby taką gdybym trzymała się jakiegoś konkretnego schematu nasadzeń czy wysiewu pod kątem podobnych upodobań przestrzennych, dzięki czemu byłaby szansa na upchnięcie większej ilości warzyw a nie zaczęłam sadzić różne, różności i w efekcie raz dwa zagospodarowałam rabatę.
Na drugiej części owej rabaty rośnie kapusta, która nam się za pierwszym razem nie udała bo mogła mieć za lichą glebę, więc teraz siedzi w tym kompoście. Ale patrząc na zaskakujące rozmiary rzodkiewki z odmiany małej to nie wiem czy by się udało gęstsze nasadzenie? Nie są to jednak nasze rekordy rzodkiewkowe, zeszłego roku odmiana większa porosła nam do rozmiarów małej kalarepki. W każdym razie z wielkich liści rzodkiweki niezmiernie zadowolone są świnki morskie, które wręcz za nią przepadają a teraz swój przysmak mają w rozmiarze XL.
Warto zakończyć ten może ciut przy długi wywód takim oto smacznym akcentem. Twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem z naszej, ekologicznej uprawy w ciepły, słoneczny weekendowy poranek na tarasie.
Wszystkim życzę wspaniałego weekendu :)
Jedna z potrwa , ktora uwielbiam, twarog z rzodkiewkami. Mniam:) Tyle pracy wlozyliscie w budowe tych rabat. Niech Wam wszystko pieknie owocuje:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Malego Ogrodnika:)
Potraw..Mysli biegna, palce nie nadazaja.
UsuńDziękuję :)))
UsuńAaale rzodkiewki :)
OdpowiedzUsuńObfitych plonów ;)
Prawda? Fajne, takie duże :)
UsuńŻeby mieć trzeba chcieć;);)żeby sie zmotywować to tak jak u mnie- kilka dni;)zwłaszcza do pielenia w warzywniku;)Niech wszystko rośnie wielkie i okrągłe;)to są rzodkiewy a nie rzodkiewki;)pychota uwielbiam już 4 raz zasiane mam po 3 rządki tak u nas idzie ;) trzeba korzystać z dobr natury .pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRzeczywiście udały się. Muszę nowe nasiać :)
UsuńTym zakończeniem, to smaku narobiłaś, pysznie wygląda i oczywiście smakuje.
OdpowiedzUsuńCo do podwyższonych rabat, to tez mam już doświadczenie. Zrobiłam dwie, tylko, że ja obramowanie zrobiłam z kamieni nie z desek. Dzięki temu mogłam nadać im nieregularne kształty. Jedną mam na zioła, a druga na ogórki, które już praktycznie w całości zostały schrupane przez ślimaki. Może kiedyś pokażę w poście. Tylko zdjęć krok po kroku nie robiłam, moze i szkoda. Widzę, że Mały Ogrodnik spisuje się na medal. Pozdrawiam
Fajny pomysł z obramowaniem kamieniami i rzeczywiście wtedy może być nieregularny :)))) Może i ja coś kiedyś takiego stworzę? :)))))
UsuńMoje podwyższone rabaty są wyższe, ale problem z wysychaniem ten sam co u Ciebie. Częściej trzeba podlewać :(
OdpowiedzUsuńNo właśnie... ale myślę, że i tak więcej jest plusów niż minusów :)))
UsuńOczywiście, pozostałe to już tylko plusy :)
UsuńCudowny jest Twój Mały Ogrodnik!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)))
UsuńRabatki wzniesione - super , a powód suchej gleby , im wyżej tym cieplej i dlatego sprawdzają się w zimne lata . Mały ogrodnik super pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńDziękuję :)))
UsuńAleż tu wszystko bujnie rośnie! Twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem - uwielbiam.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu :)
Czasami to aż za bujnie :D
UsuńFajna jest taka rabatka,od dawna planuję ale zawsze coś brakuje.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńTak samo było właśnie u nas, a w sumie to dużo czasu nie zajmuje :))
UsuńWonderful clouds. I remember as a child I always used to look at the clouds and make shapes in them. Makes me wish I was a child again!
OdpowiedzUsuńI did so too. I am glad that you visited my blog.
UsuńBeautiful garden, lovely clouds! :)
OdpowiedzUsuńThank you very much :)
UsuńKędy zapał tworzy cudy..
OdpowiedzUsuń:))))
UsuńJa też myślę o podwyższonej grządce. I w ogóle fascynuje mnie temat permakultury. Chyba zadziałam coś jesienią, a wiosną zorganizuję podwyższoną i współrzędną uprawę warzywek. Podobno ważne jest wzajemne sąsiedztwo roślin. Jedne dobrze na siebie działaja, inne wręcz przeciwnie. Moze dlatego miałaś problem z koperkiem? Mały Ogrodnik motywuje mnie do roboty ;)
OdpowiedzUsuńHejka!!! Dzięki Kocha w ogóle za tę ,,podwyższoną grządkę" bo pisząc bloga to byłam jeszcze mało wypoczęta i uciekła mi ta nazwa, kombinowałam z tłumaczeniem na angielski bo gdzieś w podświadomości czułam, że to się jednak nazywa inaczej :))))
UsuńPermakultura od lat mnie interesuje i mogę nawet powiedzieć, że samoistnie ją stosowałam w pierwszym, przydomowym ogródku jako młoda jeszcze latorośl.
Wiele czytałam o sąsiedztwie roślin, wierzę na pewno w te, które wspólnie przeciwdziałają szkodnikom typu cebula z marchewką. Spotkałam już opinię osoby, która dla eksperymentu posiała niekorzystnie ze sobą i wszystko rosło bujnie. Więc na pewno ważne są jakiejś jeszcze inne właściwości dobrej uprawy prócz samego sąsiedztwa. W moich notatkach nie mam nic o tym aby koperek nie lubił się z rzodkiewką. Natomiast miałam okazję przekonać się, że bazylia posadzona wśród pomidorów i papryki rzeczywiście wzbogaca ich aromat. Zapach rozchodził się po całym domu :D Koniecznie któraś z nas musi stworzyć taki temat w poście abyśmy mogły o nim porozmawiać szerzej :)))
Superanckie rzodkiewki!!! :))
OdpowiedzUsuńBardzo nam się podobają i w smaku też super. Miło mi Cię gościć na blogu i ogromnie się cieszę, że spodobał Ci się. :)))) Pozdrawiam gorąco.
UsuńZazdroszczę Ci tych rozprawek. Pamiętam że, jako dziecko ogródek traktowałam jak dopust boży, bo trzeba było pomagać rodzinie, a teraz za tym tęsknię.
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiadomo jak to będzie kiedyś... prawda? Za czym będziemy tęsknić... :)))) Ściskam mocno :)
UsuńFajnie wygląda ta podwyższona grządka,ja myślę,by na truskawki zrobić coś ala piramida,mniej miejsca zajmuje i sie tak nie brudza.W tym roku niestety musiałam kupować owoce bo truskawki zachorowały i wszystko poza zasadzonymi wiosną musiało wylecieć:(rzodkiewki też jakoś się nie udają chyba za dużo chodzimy przy roślinach:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńoooch! szkoda... A pomysł ciekawy :))))
UsuńBogatych zbiorów!!!!
OdpowiedzUsuńGood stuff growing there. Raised beds do dry out faster, but after a few years, the soil is great!
OdpowiedzUsuńPodążam wyobraźnią za Twoją wizją grządki pełnej pyszności i ściskam Ciebie i Małego Ogrodnika:))
OdpowiedzUsuń