Jakiś zastój się zrobił w kurzym temacie. Ostatni post typowo o nich był w styczniu? Ale pewnie dlatego, że w sumie nic nowego się nie wydarzyło ani dobrego a tym bardziej złego. Zajęci jesteśmy pracami działkowymi i na tym polu gdzieś tam przewinęły się w postach wiosennych działań. Ogólnie prace porządkowe te same. Nawóz kurzy już dawno rozdysponowany. Zawsze nam się wydaje, że jest go dużo, za dużo na nasze potrzeby a potem rozchodzi się ,,jak świeże bułeczki". To zdjęcie jest archiwalne, nie ma już z nami tego koguta ani tych kur. Czas jeszcze sprzed założenia czy nawet pomyślenia o pisaniu bloga.
W tym roku nie planujemy kurczaków, mamy na tyle dużo kur i dużo jaj, że nie potrzeba. Jak temu zaradzić? A wystarczy systematycznie jaja zbierać. Oczywiście kura sama może sobie znaleźć ustronne miejsce i wysiadywać i tego nie zauważymy, ale myślę, że jeśli takie coś nawet zauważymy to jak najbardziej jest to kurze prawo i nie będziemy jej w takiej desperacji przeszkadzać. Na razie żadna nie domaga się kwoczenia. W każdym razie poszukując pewnych zdjęć z przeszłości natknęłam się na zdjęcia z 2011 roku ukazujące naszą jeszcze małą niewiedzę w kwestii posiadania kur. Różnego rodzaju konstrukcje dla kur do letniego znoszenia jaj.
Ta wersja bardzo mi się spodobała. Suche badyle miały stworzyć niczym w ZOO miłe środowisko dla nich i chyba nawet im się to podobało, ale niepraktyczne i na pewno nie osłaniające przed ,,złodziejami jaj". Ale wygląda bardzo sielsko, prawda?
Widzę, że zniosło mnie na wspominki. Często o nich opowiadam. Kury jak kury, zaliczają się do ptactwa hodowanego do spożycia ale to nie znaczy, że nie można poznać ich życia. A ich życie jak każdego stworzenia na tym świecie jest fascynujące.
Nie wiem czy kuraki posiadają emocje czy instynkt zachowania gatunku łudząco emocje przypomina ale opiekuńczość własnego potomstwa jest niesamowita. Ale jak już wiadomo z moich opowieści, że kogut jak lew broni jedynie swojego własnego potomstwa. Potrafią być tak zaciekli, że naprawdę nie rozumiem dlaczego nie potrafią sobie poradzić z lisem czy innym drapieżnikiem. Wydaje mi się, że to może to coś co mają na karku - mięsień? Nie wiem co to jest, ale nawet jak spadnie na ich kark większy patyk to ich to paraliżuje i stoją w bezruchu.
Znalazłam! Pisałam kiedyś o tym, że kiedy przygotowuje się nowe miejsce do znoszenia jaj albo zmienia się wyściółkę to kura nie zniesie w nim jaja póki kogut tam nie wejdzie. Podejrzewam, że rozpyla swój zapach na zasadzie oznaczania terenu jak to ma miejsce w przypadku psów czy kotów. I udało mi się mniej więcej zrobić temu zdarzeniu kiedyś zdjęcia, chociaż samo zjawisko jest trudne do sfotografowania bo koguty nie chętnie przy świadkach to robią. Albo może te wcześniejsze były z nami bardziej oswojone niż te obecne? Przyznam się, że nadal nie ma tej więzi jaką mieliśmy z pierwszym stadem. Jak na razie jest to jedyny fotoreportaż tego rytuału i dlatego jego zamieszczam mimo słabej jakości zdjęć.
Oczywiście, kiedy przygotuje się nowe miejsce dla kur to one bardzo się interesują tym co dzieje się w ich obejściu i nic nie umknie ich uwadze. Wchodzą, moszczą się, testują ale czekają ze zniesieniem jaj. Taki filmik nagrałam bo na lato przygotowałam im budkę do znoszenia jaj w chłodnym miejscu. Moja obecność mocno zakłócała ich rytuał ale tak naprawdę wskaźnikiem odpowiedniego miejsca jest jak zawsze w kurzym świecie - jajko.
W tym roku nie planujemy kurczaków, mamy na tyle dużo kur i dużo jaj, że nie potrzeba. Jak temu zaradzić? A wystarczy systematycznie jaja zbierać. Oczywiście kura sama może sobie znaleźć ustronne miejsce i wysiadywać i tego nie zauważymy, ale myślę, że jeśli takie coś nawet zauważymy to jak najbardziej jest to kurze prawo i nie będziemy jej w takiej desperacji przeszkadzać. Na razie żadna nie domaga się kwoczenia. W każdym razie poszukując pewnych zdjęć z przeszłości natknęłam się na zdjęcia z 2011 roku ukazujące naszą jeszcze małą niewiedzę w kwestii posiadania kur. Różnego rodzaju konstrukcje dla kur do letniego znoszenia jaj.
Ta wersja bardzo mi się spodobała. Suche badyle miały stworzyć niczym w ZOO miłe środowisko dla nich i chyba nawet im się to podobało, ale niepraktyczne i na pewno nie osłaniające przed ,,złodziejami jaj". Ale wygląda bardzo sielsko, prawda?
Widzę, że zniosło mnie na wspominki. Często o nich opowiadam. Kury jak kury, zaliczają się do ptactwa hodowanego do spożycia ale to nie znaczy, że nie można poznać ich życia. A ich życie jak każdego stworzenia na tym świecie jest fascynujące.
Nie wiem czy kuraki posiadają emocje czy instynkt zachowania gatunku łudząco emocje przypomina ale opiekuńczość własnego potomstwa jest niesamowita. Ale jak już wiadomo z moich opowieści, że kogut jak lew broni jedynie swojego własnego potomstwa. Potrafią być tak zaciekli, że naprawdę nie rozumiem dlaczego nie potrafią sobie poradzić z lisem czy innym drapieżnikiem. Wydaje mi się, że to może to coś co mają na karku - mięsień? Nie wiem co to jest, ale nawet jak spadnie na ich kark większy patyk to ich to paraliżuje i stoją w bezruchu.
Znalazłam! Pisałam kiedyś o tym, że kiedy przygotowuje się nowe miejsce do znoszenia jaj albo zmienia się wyściółkę to kura nie zniesie w nim jaja póki kogut tam nie wejdzie. Podejrzewam, że rozpyla swój zapach na zasadzie oznaczania terenu jak to ma miejsce w przypadku psów czy kotów. I udało mi się mniej więcej zrobić temu zdarzeniu kiedyś zdjęcia, chociaż samo zjawisko jest trudne do sfotografowania bo koguty nie chętnie przy świadkach to robią. Albo może te wcześniejsze były z nami bardziej oswojone niż te obecne? Przyznam się, że nadal nie ma tej więzi jaką mieliśmy z pierwszym stadem. Jak na razie jest to jedyny fotoreportaż tego rytuału i dlatego jego zamieszczam mimo słabej jakości zdjęć.
Oczywiście, kiedy przygotuje się nowe miejsce dla kur to one bardzo się interesują tym co dzieje się w ich obejściu i nic nie umknie ich uwadze. Wchodzą, moszczą się, testują ale czekają ze zniesieniem jaj. Taki filmik nagrałam bo na lato przygotowałam im budkę do znoszenia jaj w chłodnym miejscu. Moja obecność mocno zakłócała ich rytuał ale tak naprawdę wskaźnikiem odpowiedniego miejsca jest jak zawsze w kurzym świecie - jajko.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie ze szczególnym uwzględnieniem miłośników kuraków :)
planuję kilka kurek tylko sie dowiem czy u mnie sa dozwolone, bo to miasto:)
OdpowiedzUsuńSłyszy się o wielu problemach jakie mają właściciele kur z sąsiadami, którym te stworzenia przeszkadzają. Bardzo często jest ogólny zakaz wypuszczania kur przy różnych chorobach i one muszą być zamykane, u Ciebie mogą to skontrolować. Jak każde zwierzę tak i kury tworzą ,,gnój" , który śmierdzi. ,,Zapach" kurnikowy może przeszkadzać sąsiadom. Jeśli myślisz o kilku na jaja a potem jesienią do zjedzenia to może to przejdzie, bo nie musisz mieć całego zaplecza gospodarczego dla nich.
UsuńAgatko, uwielbiam Twoje opowieści z kurnika ! Pięknie opisujesz życie domowego ptactwa ! Nie mam własnych kurek ale jestem miłośnikiem wszystkich skrzydlatych dziobasów !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Bardzo dziękuję :)
UsuńPamiętam swego czasu moja mama miała indyczkę, która często wymykała się do lasu oddalonego ok 150 - 200 m od domu. Któregoś dnia sprawdziła, gdzie ona chodzi i znalazła gniazdo ukryte pod gałęziami, a w nim sporo jaj. Na szczęście jeszcze ich nie zaczęła wysiadywać, bo pewnie byłaby smacznym kąskiem dla liska. Gniazdo udało się przenieść do stodoły :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Witam :) Dobrze, że udało się przenieść i że nie porzuciła gniazda. Pozdrawiam i serdecznie zapraszam :)
UsuńMój sąsiad ma kury, a takie inteligentne bestie, że zjedzą to, co im da, a potem idą na pole i dziobią... porzeczki :) Nie dziwię im się, po obiedzie musi być deser :)) Ale jajeczka 1 klasa :P
OdpowiedzUsuńNiestety, kury potrafią i nawet w warzywniku narobić spustoszenia :)
UsuńJakbym mieszkała w domu prywatnym też na pewno miałabym kilka kurek :).
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się Twój post. Dowiedziałam się kilku nowych rzeczy :).
Zaś oglądając filmik przypomniały mi się wakacje u babci :). Teraz mało trzyma kury ...
Cieszę się :)
UsuńMasz przy okazji prawdziwe jaja ☺ bo te z marketu to brak słów.
OdpowiedzUsuńAle niestety też musimy nieraz kupować, bo one nie znoszą jaj non stop.
UsuńCześć ;) śliczne te Twoje kurki ;) Ja mam też wiejskie jajka z gospodarstwa od teściów, bardzo je sobie cenię ;) Podziwiam Cie i ogrom pracy którą wykonujesz...
OdpowiedzUsuńTeraz to już się wszystko kręci samo. Coraz mniej czasu na to wszystko.
UsuńTakie własne jajeczka to najwspanialsze co może być. Ja niestety nie mam możliwości trzymać nawet kilku kurek, ale kupuję jajka od sąsiadów, którzy hodują je ekologicznie :D
OdpowiedzUsuńŚciskam Agatko <3
Myślę, że to też bardzo dobre rozwiązanie :)
UsuńSama nie mam i nigdy nie miałam kurek ale lubię czytać Twoje opowieści :)
OdpowiedzUsuńPrzesyłam serdeczne pozdrowienia.
Dziękuję :)
UsuńJak byłam mała to uwielbiałam zaglądać do kurnika ciotki, aby poobserwować te piękne stworzenia :D Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTam się zawsze coś dzieje :D
UsuńOj tak, kury potrafią być bardzo opiekuńcze.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńFajne te kurze opowieści :) W domu prywatnym dobrze je mieć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Potrzebują swojej prywatnej przestrzeni, więc nie zawsze się da, poza tym potrafią być uciążliwe dla sąsiadów.
Usuń