Gdzie nie spojrzę ,,dookoła jesień". Zielono-żółto-purpurowo i pomarańczowo, chociaż tego ostatniego najmniej, trochę brązu... szczególnie na liściach dębu, wierzb i olch. Piękne ,,ci one" bo kojarzą mi się z dzieciństwem i taką starą, polską wsią... dokładnie z rowami i małymi zagajnikami gdzieś w szczerym polu pozostawione jako oznaczenie granic międzysąsiedzkich czy dla ochłody przy żniwach. Moja wieś z dzieciństwa jest już tylko w moich wspomnieniach.
Ktoś kiedyś napisał na pewnym forum, że nawet gdybyśmy wrócili w miejsce dzieciństwa to ono już nie będzie takie samo, nie uda nam się go odtworzyć bo my jesteśmy już inni i nasi najbliżsi też. Czasy z naszego dzieciństwa już przeminęły wraz z naszym dorastaniem ... Pozwolę sobie zacytować tę wypowiedź przyjaciela netowego Wertera z tematu ,,Zagroda babuszki": ,,Jeśli Cię [...] dobrze zrozumiałem, pragniesz odnaleźć w wiejskim domku klimat dzieciństwa. Nic bardziej błędnego! Jak pięknie napisał Marcel Proust w I tomie swego "W poszukiwaniu straconego czasu" nonsensem jest szukać w realnym świecie obrazów pamięci; zawsze będzie im brakowało czaru, którego użycza sama pamięć. Rzeczywistość którą znałaś [...] - nie istnieje już. Nie ma już Babci i jej kuchennej krzątaniny której towarzyszył, zwiastujący rychły obiad, radosny brzęk kuchennych fajerek.... Nie ma już Dziadka i jego czarownego, starego sadu..... Nie ma też.... Ciebie z tamtych lat..... Miejsce, które znałaś i pamiętasz, należy nie tylko do świata przestrzeni. Było ono jedynie cienką warstwą pośród ciągłości wrażeń tworzących Twe dzieciństwo; wspomnienie tego obrazu jest jedynie żalem za pewną chwilą; a te są ulotne, niestety, jak lata........ I mimo Twych starań..... nie wrócą, bo nie sposób nadać w czasie rzeczywistym, realnych kształtów dawnym wspomnieniom. " Bolesna prawda ale jaka prawdziwa.
Jesień... to skrzek srok, który wita mnie za każdym razem, kiedy wychodzę z domu. Zaskakuje, trochę nastrasza (scare) (znacie to słowo?) bo dźwięki takie nowe, obce i mało spotykane latem. Rozleniwione koty, psy, kury i kaczki zdają się w ogóle na te odgłosy nie reagować. Mnie jeszcze zdarzy się, że serce mocniej zabije i trwogą powieje jak skrzek rozchodzi się po całej działce a czasami echem odbije się o dom. Państwo Szpakowińscy odlecieli, a że moje łóżku z pewnych powodów jest przestawione a raczej odstawione z przed drzwi balkonowych to jeśli nawet chcieli się pożegnać to ja tego nie zauważyłam w biegu dnia codziennego. Jedynie wróble jak zawsze są wiernymi kompanami każdej pory roku. Nie długo trzeba będzie przygotować karmnik i wywiesić dla sikor słoninę za kuchennym oknem, jak co roku... Ale widzę, że sikorki jeszcze w pobliskim lesie urzędują i mało ich na działce.
Życie w biegu ale widzę, że działka rządzi się własnym czasem... spowolnionym, cichszym jakby letni turyści wyjechali pozostawiając okolicę swojemu, zwyczajnemu tempu życia. Natura spowolniła... Jak to możliwe, że ona może a my nie? Jeszcze gdzieniegdzie słyszę odgłos turkotu traktora ale ogólnie wszelkie prace polowe zostały już ukończone. U nas nie do końca. Mamy do zebrania cukinię i dynie... nie ma tego jakoś dużo ale ciągłe opady deszczu przeszkadzają nam w wykonaniu tego zadania. Rok rocznie jestem pod wielkim wrażeniem uprawy patisonów, zawsze kojarzyły mi się z egzotycznymi krajami i do głowy mi nie przyszło, że z takim powodzeniem mogą rosnąć w naszym klimacie i to bez większych problemów.
Post, który przeczytałam dwa razy... Szczególnie zadumałam się nad tym cytatem z forum - "/(...) I mimo Twych starań..... nie wrócą, bo nie sposób nadać w czasie rzeczywistym, realnych kształtów dawnym wspomnieniom. " Bolesna prawda ale jaka prawdziwa./" I tu trafione zostało w sedno to o czym i Ja myślę (marzę?)
OdpowiedzUsuńEch, ta jesień... Sprzyja refleksjom i przemyśleniom.
Jesień, jest takim czasem gdy bardzo chętnie wracamy do wspomnień z dzieciństwa. Boleję nad tym, że ich obraz zaciera się powoli.
OdpowiedzUsuńOstatni tydzień był deszczowy, pochmurny i chłodny. Ja ciągle czekam na moją ulubioną złotą polską jesień. U mnie drzewa są jeszcze zielone. Jedynie lipy i brzozy przybrały żółtawo-szarawe kolory.
Słonecznego, pięknego tygodnia:)
Czy ja musiałam przeczytać te słowa, żeby sobie to boleśnie uświadomić? Przestać myśleć o tym co było i nie żałować ? Jak się jest człowiekiem wrażliwym to trudne, ale pogodzić się trzeba.
OdpowiedzUsuńNatura szybko przystosowuje się do zmian pogodowych. Nam potrzeba więcej czasu...
OdpowiedzUsuńJa lubię wracać nie tylko do dobrych wspomnień, ale również tych gorszych chwil - bo przecież każde życiowe doświadczenie uczy nas czegoś nowego i sprawia, że stajemy się mądrzejsi i bardziej dojrzali.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam pięknie:)
O dzieciństwie nigdy nie pomyślałam w taki sposób jak zacytowałaś, ale tak faktycznie by było. Choć dorastałam w mieście, pamiętam te wyjazdy do babci i prababci na wsie. Te zapachy, mleko od krowy - feee, dom bez tynku i kury biegające po całym podwórzu... Dziś dom wygląda inaczej, kury mają zagródke, a do picia mleka od krowy nikt mnie nie zmusza :D
OdpowiedzUsuńPatisony są rewelacyjne. Malutkie UFA, w octowo-słodkiej zalewie robią furorę na każdej imprezie ;)
OdpowiedzUsuńAgatko, jesień jest własnie taka śpiąca, pełna melancholii i wspomnień... Nie lubię jesieni, zaraz przyjdzie po niej zima:( Ale jak widzę Twój drób świetnie sobie radzi! My też powinniśmy. Aby do wiosny, wtedy znów w nas zatętni życie:)
OdpowiedzUsuńBuziak.
Gdy po latach wróciłam do miejsca mego dzieciństwa, byłam wręcz rozczarowana; miejsca najlepszych zabaw szarobure, mało przestrzenne, wręcz nieciekawe. Dom jakiś mały, bez zapachu, bez życia ... Nieobecni najbliżsi, zatarta pamięć.
OdpowiedzUsuńAch ta jesień pełna wspomnień i melancholii .
Od dziś na Mazurach nie pada, ponoć jutro ma być słonecznie.
Oby.
Pozdrawiam serdecznie
Ten cytat jest piękny!
OdpowiedzUsuńBieg czasu, nieustanne zmiany itp. jakoś zawsze dają mi dodać coś do wspomnień, rzucić nowe światło, spojrzeć na siebie z innej perspektywy, zrozumieć coś, zdać sobie sprawę z czegoś itd. Takie szukanie dokładnie tego co było, musi być straszliwie smutne.
Buziaki!:))
"czar jaki roztacza pamięć", uch, pięknie, zwłaszcza z dzieciństwa. Do mnie przylatują już sikorki i wróbelki, zaglądają w okna i tak jakby dziwią się, że ziarenek nie ma? :-))
OdpowiedzUsuńpięknie to opisałaś...
OdpowiedzUsuńprawdziwie, realnie, po ludzku.
z przyemnością niektóre ze zdań przeczytałam po raz drugi....
Natura spowolniła... Jak to możliwe, że ona może a my nie?
pozdrawiam z uśmiechem Ala
Jak Ty pięknie piszesz, mogłabym czytać i czytać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOjej poruszyło mnie to wspomnienie dzieciństwa i dziadków ukazane prze M.Prousta...tak dawno Go nie czytałam, a u Ciebie jak zawsze sielsko i przytulnie Agatko:)
OdpowiedzUsuńProust ma po stokroć rację.Powrót w kraj lat dziecinnych jest niemozliwy,a im bardziej pragniemy tam wrócić,tym większe rozczarowanie. Tak,to już jesień i to bardzo chłodna,przynajmniej tu.
OdpowiedzUsuńKiedy pomyslę o długich miesiącach z mrozem,śniegiem zawiejami to już teraz zimno chodzi mi po grzbiecie!
Wspaniały wpis :) Pełen zadumy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam