czwartek, 10 września 2015

Sierpień 2015 roku


Ach! Jak chciałam dać upust mojemu rozgoryczeniu na temat marnowania wody pitnej, wody życia... szczególnie przez weekendowych sąsiadów ale moja duchowa natura raz dwa rozwiała te myśli wprowadzając spokój w sercu i zawczasu gasząc rosnącą pożogę... co nie znaczy, że jestem kobietą spokojnego usposobienia, o co to, to nie.
Po prostu nie będę rozsiewać negatywnej energii na blogu. Aczkolwiek nie omieszkam o tym napisać   w tym poście, bo jak tu nie poruszać takiego gorącego tematu, no jak?
Wstawiłam więc kilka fotek z niedobitków, które jakoś tam sobie radziły w ogrodzie, aby zapisać w tym pamiętniku jak to wyglądało i nigdy nie zapomnieć… 
A w planach wiosennych miało być to lato pełne kwiatów… taaaa… samo życie i jego niespodzianki. 
W tym roku lato miało tonąć w kwiatach jednorocznych, od lata do późnej jesieni. Zawiniła susza ale i nasiona, z których nic nie wzeszło, na kury  nie mogę zwalić bo ich zwyczajnie nie było.
Takie trochę smutne to podsumowanie tegorocznego lata. Czasami wydaje mi się, że Matka Natura prowadzi ze mną jakąś rozmowę w ciut inny sposób, niż jako człowiek jestem przyzwyczajona. W końcu to przez całe życie marzyłam aby mieszkać w ciepłym kraju, w klimacie bez mroźnych zim, w klimacie w ogóle bez białych zim...  Biały mieczyk na zdjęciu ma symbolizować gołąbka pokoju ale chyba jednak minęłam się ciut z nim...

Sierpień 2015 roku będzie mi się kojarzył z suszą. Nie ze zwyczajną suszą, ale z taką prawdziwą, której doświadczają państwa o dużo cieplejszym klimacie od naszego. Wychowywana byłam w szacunku do wody, do jej mądrego użytkowania, znane mi były trudy tamtych państw w sferze teoretycznej, ich metody pozyskiwania deszczówki ale po raz pierwszy mogłam zmierzyć się z tym i doświadczyć na własnej skórze co to znaczy ,,ograniczony dostęp do wody”. Już lipiec był jakby wstępem do tych igraszek przyrody a sierpień stał się najprawdziwszym testem przetrwania dla takiego mieszczucha jak ja. 
Na samym początku mieszkania tutaj sen z powiek spędzała nam gleba ilasta – gliniasta i teren podmokły przez pewien spad ku naszej działce. Co wiosna borykaliśmy się z nadmiarem wody nie mając żadnego pomysłu nad jej zapanowaniem. Ale to dlatego, że mój umysł na ten czas szwankował, kiedy już się naprawił, pomysły na zagospodarowanie terenu i ujarzmienie mokradeł same wysypywały się jeden za drugim ale jest już za późno na ich wprowadzenie w życie a obecna sytuacja klimatyczna wręcz odstawia te pomysły jako nieaktualne i zbędne. Kilka lat temu zaczęliśmy dostrzegać dobre strony tej gleby, szczególnie to, że podczas większych przerw opadowych nie trzeba roślin podlewać bo wilgoć w glebie utrzymuje się na prawidłowym poziomie. Do tego roku! Nie wierzę w aż tak gwałtowne ocieplenie klimatu, raczej w kolejne utajnione jakieś testy, gdzieś na globie z bombom atomową, czy inne czorty ćwiczeń militarnych na szeroką skalę, która znów wprawiła Ziemię w
klimatyczną anomalię a o tym zdarzeniu dowiemy się przypadkowo za kilka lat jak już to miało miejsce: wysokie temperatury w lutym na przykład. Odkąd tutaj mieszkamy, po raz pierwszy nasza gleba - wyschła. Najprawdziwsza susza. Nie mogąc podlewać ogrodu, z wielkim smutkiem patrzyłam  na mdlejące rośliny. Jako rdzennym blokerom nie przyszło do głowy, że taka klasyczna studnia może nie wystarczyć do obsługi domu i ogrodu. W sumie wystarczała do momentu wykopania przez gminę jakiejś studni ściągającej wodę aby okolicznych mieszkańców zmusić do podłączenia się do wodociągu. A to są ludzie starsi, którzy nie chcą dodatkowych opłat, ludzie, którzy całe życie spędzili ze studnią i pozyskiwaniu wody z niej. Kolejny paradoks epoki promującej zdrowe i ekologiczne życie. W każdym razie dobrze, że chociaż raz jeden w sierpniu przez około 10 minut tak mocniej popadało, ciurkiem bo coś tam podlało. Zawsze to coś; czy tak już będzie rok rocznie?
Sierpień jest piękny, uwielbiam te długie, słoneczne dni i ciepłe wieczory. Takie dojrzałe lato. Ale woda jest niezbędnym składnikiem istnienia wszystkiego co żyje na naszej planecie. Mam świadomość, że mamy szczęście mieszkać w rejonie bogactwa wody pitnej, wiele państw nie ma tego szczęścia, a wręcz cierpi na jego deficyt, zawsze uważałam, że wodę trzeba oszczędzać a nie zużywać tylko dlatego, że ,,leci z kranu” ale tym razem mimo mojej świadomości, dobitnie dotarło do mnie jak wielkie zagrożenie dla naszej przyszłości stanowi lekceważący stosunek do marnowania wody pitnej, bez ograniczeń, bez zahamowania na zasadzie ,,ja muszę” umyć samochód, lać strumieniami wodę w ogrodzie, kąpać się po raz enty bo gorąco itd. Itd. A gdyby tak sobie wyobrazić wyschnięcie naszych rzek, odkręcamy kurek a tu cisza… Nie ma wody. Pralka stoi, zmywarka stoi, brudne naczynia w zlewie stoją, mamy brudne ręce, przetłuszczone włosy, fekalia w sedesie brzydko pachną… chcielibyśmy napić się kawy albo herbaty ale czajnik jest pusty. To nie Fantazy ale realna nasza przyszłość, która wcale nie jest taka odległa. Powrót do wiaderka i miski nas czeka.
A może ,,nie czeka” a raczej powinno się do tego wrócić? Chociaż ograniczyć? Nasze życie wiejskie to zabawa mieszczuchów, ciągłe eksperymenty. Tak jak pisałam na początku potrzeba hodowania kur wzięła się z odległości do sklepu i naszej dużej jak widać konsumpcji jaj i lenistwa do ciągłego latania do sklepu ,,bo brakuje jajek” co zdarzało nam się nagminnie w mieście, ale tam sklepów miałam pod nosem siedem, do wyboru do koloru, w którą stronę świata zachciało mi się pójść po to jajko. Dla nas jest to zabawa, z którą przypadkowo wstrzeliliśmy się w obecną modę – zdrowego życia, co tak naprawdę, patrząc na ogólne zanieczyszczenie środowiska jest
zwykłą fikcją, ale na pewno miłą. Zajrzałam ostatnio do wiosennych tematów i natknęłam się na post z czerwcowym sianokosem i wzmianką o kolejnym w sierpniu. Ale nie w tym roku niestety… w tym roku po raz pierwszy nam się nie udało, bo przez suszę trawa nie urosła. A co mają zrobić prawdziwe gospodarstwa i sadownicy, którzy żyją z tego? Czym mają podlać ogromne pola? Czym podleją te rozległe tereny, kiedy osoby nie muszące, będą tę wodę marnować na czynności, które mogą pominąć bądź ostro ograniczyć? Wysychały rzeki- takie doniesienia miałam od przyjaciół z różnych stron kraju. Czytam na blogach, że podają siano zebrane na zimę zwierzętom aby miały co jeść… to nie są żarty, narzekania, to się dzieje naprawdę. 

Podobno jeszcze w tym roku klęski w rolnictwie nie ma, ale czy to rzeczywiście prawda? Zakładając, że tak, to ona w końcu nastąpi jeśli  społecznie nie przestawimy się na zbiorową oszczędność wody pitnej. 

I dziś proszę... jakby się zgrało z tematem postu w studni na tyle mało wody, że pompa nie ciągnie... Ale wiecie co? Bardzo seksownie wyglądał mąż myjąc naczynia w dwóch miskach i nawet pamiętał jak to się robi! :D 

 Serdecznie pozdrawiam :)

23 komentarze:

  1. Dobrze, że chociaż wrzesień nadrabia z opadami. U nas już spadło w ciągu 10 dni 70 mm deszczu. Tylko tak dalej i rośliny odżyją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też niby pada a mimo wszystko mamy problem z wodą w studni. Ciągle oszczędzamy, z resztą my zawsze oszczędzamy wodę, a mimo to studnia wykoleiła się na praniach w pralce :/

      Usuń
  2. Przypomniał mi się dokument o topniejących lodowcach i widać to gołym okiem niestety i tak sobie myślę, że klimat się zmienia. Nie trafia do mnie gadka, że efekt cieplarniany sam się robi i że to jest dla planety dobre, bo będzie cieplej o.O Niestety wiele ludzi sobie nie zdaje sprawy z jakichś tam topniejących lodowców, zanieczyszczenia wód i że syf który wysyłamy w atmosferę nam wszystkim bez wyjątku utrudnia życie. Klimat się zmienia i tyle. Pory roku się zlewają i występują różne anomalia. Matka natura zawsze wygrywa i wygra także z nami, jeśli się nie ockniemy. Już nie da się odwrócić ani powstrzymać tego, co się dzieje, ale można spowolnić i liczyć na to, że skolonizujemy jakieś inne planety zanim dorżniemy własną:D

    Twój post skłania do myślenia i życzę Ci jak najmniejszych kłopotów z suszą.

    Buziaki!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eskimosi pływają już kajakami bo zamiast grubej, zamarzniętej tafli mają najprawdziwsze jezioro. Cieszę się, że mój post skłania do myślenia, Twój komentarz natomiast przekonał mnie do napisania szerszego artykułu na temat zmian klimatycznych. Buziaki :D

      Usuń
  3. Będąc rok temu na wakacjach w Hiszpani, jeździliśmy z wnukiem rowerami po okolicznych miejscowościach, późnym wieczorem kiedy zapadała noc. Nie w upalny dzień. Otórz w okolicy było mnóstwo wielkich sadów z jabłkami. Jak radzili sobie hiszpańscy sadownicy? Wzdłuż drzew były wykopane rowy, do każdego z nich lana była woda. Każdy sadownik miał własą studnię głębinową. Słychać było warkot licznych pomp. Bardzo mi się to podobało. Można zadziałać suszy w ciepłym kraju. W przydomowych ogródkach, na grządkach także były rowki przy różnych jarzynach i kwiatach. Miałam przenieść ten pomysł do siebie, do ogrodu, ale zapomniałam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, kiedy jest czegoś brak to człowiek potrafi wykazać się zaradnością i powściągliwością, najgorzej jak jest czegoś dużo, wtedy przestaje się to szanować.My rowy stosowaliśmy jako odpływy wody aby było suszej i na pewno podczas suszy się przydały :)
      Pozdrawiam :)))

      Usuń
  4. Nie wygramy z naturą, tak musi być i basta.sierpień byl bardzo cieżki ale w końcu porządnie pada i pada.w tym roku staw nam wysechł na wior- musimy go pogłębić,dobić sie do żródła- żeby mieć wode dla roślin bo podlewanie wodą ze studni to hektolitry szły tez sie bardzo bałam że nam wyschnie nasze żródełko.na szczeście nie:)
    Pozdrawiam i życze dużo wody z nieba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz staw też przestał istnieć ale my mieliśmy taki pod hodowlę ryb, bo mąż sobie zamarzył, zastanawiam się czy nie lepiej go zasypać... Właśnie, dużo wody z nieba byleby nie za dużo :D

      Usuń
  5. Miałam akurat to szczęście, że kiedy były te potężne upały miałam urlop i nie musiałam chodzić do pracy. W taki czas to najlepiej zaszyć się gdzieś w głębokim cieniu i wiele nie ruszać. Ale takich upałów nie pamiętam, a mam już tych wiosen ponad czterdzieści... Dzieje się z tym klimatem coś naprawdę niedobrego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy zwierzętach nie da się zaszyć w cieniu :D Upały to pół biedy, brak opadów to katastrofa :) Nie było takich upałów, jesteśmy w podobnym wieku i nie było. Nasze lato to tak 24- 28 stopni C było, od kilku ładnych lat wzrosło, ale nigdy nie sięgało prawie 40 stopni C!!! Pozdrawiam

      Usuń
  6. Preciosa!!! Saludos cordiales desde España.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hello Agatek: Very pretty gladioli. Susan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hello Susan :)
      It's nice that you visited my blog :). Regards :)

      Usuń
  8. Nasi rolnicy kopali w polach głębokie studnie by nawadniać plantacje truskawek. U nas gleba piaszczysta, więc suszę mamy już po kilku dniach.
    Gdy urodziłam przed laty pierwsze dziecko, nie było we wsi wodociągu, w studni było ok. pól metra wody i wszystkie pieluchy! tetrowe! bo innych nie było!!! prałam w rękach przy minimalnym zużyciu wody! Resztę prania tak samo!!!! To taka ciekawostka dla młodych, którzy sobie nawet nie wyobrażają jak ludzie żyli na wsi przed 30 laty!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla młodego pokolenia to istna abstrakcja rodem ze średniowiecza a przecież to było całkiem niedawno :)

      Usuń
  9. Nie podlewałam ogród. Widać niestety tego fatalne skutki. Pozdrawiam serdecznie-;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, susza była ogromna tego lata. Biegaliśmy wszyscy z konewkami i wężami po ogrodzie, bo jak tu nie dać pić roślinkom, które całe lata zadowalały nas swoim wyglądem... Natomiast efekt ocieplania klimatu i powiązane z tym zmiany klimatyczne to tylko wina nas samych - ludzi, którzy degradują naszą matkę Ziemię, nie patrząc na skutki, w przyszłość i na przyszłe pokolenia. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My zrezygnowaliśmy z podlewania na rzecz wody do mycia i w ogóle dla jakiegoś funkcjonowania.

      Usuń
  11. Można by rzec temat rzeka, ale u nas temat oszczędności, czy racjonalnego gospodarowania wody nie istnieje. Media zamiast uskuteczniać propagandę mogłyby nagłaśniać właśnie tak ważną sprawę, aby edukować i uwrażliwiać.
    Przypomniało mi się jak byliśmy w Indiach w większości hotelowych łazienek, bez względu na ilość gwiazdek, znajdowało się wiaderko i kubek do polewania. To właśnie dla osób, którym ten problem nie jest obojętny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Media edukować i uwrażliwiać??? Nie ta epoka, kiedyś tak, media stały na straży edukacji, moralności, dziś, tylko to co się dobrze sprzeda i byle oglądalność była wysoka :(

      Usuń
  12. Nie masz pojecia, jak mnie ucieszyla wczorajsza ulewa, i przedwczorajsza. Nareszcie!! To byl prawdziwy deszcz.
    Tez zaprzestalam podlewania, nie mialo to sensu. Tylko kwiatki konewka.
    I cieszylam sie, ze ogrod zalozylam 5 lat temu, bo cisy , laurowisnie, kaliny zdazyly juz podrosnac .I sobie poradzily. Ale takiej suszy-nie pamietam. Nasi rolnicy, radza sobie w ten sposob, ze gromadza deszczowke. Maja cale systemy rozbudowanych pojemnikow na wode, takich podziemnych cystern, potem do tego podlcazja gigantyczne weze i wieczorami podlewaja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że od tego roku wielu ludzi będzie miało inne spojrzenie na deszcz :)))) Buziaki :D

      Usuń