-
Ciepła jesień tego roku. – Zagadną do
mnie sąsiad, dojrzawszy mnie na tarasie, wywieszającą pranie. Podniósł się,
przeciągnął mocno prostując plecy i nie czekając na moją odpowiedź sięgnął po
motykę i zajął się dalszą pracą w warzywniku.
A
ja, jak to ja… zadumałam się nad tym stwierdzeniem rzuconym od tak sobie do
mnie czy do samego siebie? W każdym razie trudno się z tym nie zgodzić. Nie pamiętam abym
ostatnimi czasy wywieszała pranie na dworze w listopadzie. O tej porze to rok
rocznie już ostro paliliśmy w piecu. A dziś drzwi tarasowe z lekka rozchylone
bo ciągle z praniem latam w tę i we w tę,
nadziwić się nie mogąc, że schnie. Od września z niepokojem obserwuję nowych
sąsiadów, którzy dom stawiają i do dnia dzisiejszego dach nie jest ukończony
docelowo ani papą chociaż okryty, a przecież zaledwie dwa lata temu w połowie
października już zimę mieliśmy ze śniegiem i mrozem. Wprawdzie już przymrozki
poranne nas nawiedzają… ale jakiś dziwny ten listopad…
Pod wpływem słów wypowiedzianych przez sąsiada postanowiłam rozejrzeć się wokoło, przyjrzeć się podwórku i obejściu i sprawdzić co na tę pogodę ,,mówią” zwierzęta.
Nasza Melcia co rano wykłóca się z nami aby jak najszybciej
wyprowadzać ją na pastwisko do innych kózek bo jej nudno i pewnie za gorąco w
szopce. A nam wydaje się, że z rana to jeszcze zimno i ta trawa taka za mokra i
zziębnięta po chłodnej nocy. Kózka obrasta nowym futerkiem ale nie jest takim
puchatym misiem jak w zeszłym roku. Za to kury śmiesznie wyglądają bo
przechodzą pierzenie. Z nastroszonymi piórami sterczącymi we wszystkie strony
wyglądają jak rozetkowe świnki morskie. Kaczki za to zrobiły się bardziej senne
i Bienio stracił swoją biel, na powrót zrobił się szarawo-brązowy. W każdym
razie tak jak co roku zrywa się w nich zew do odlotu i próbują wzbić się na
podjeździe niczym samoloty na pasie startowym, tak w tym roku cisza i spokój.
Leniwie leżą w zaciszu za kurnikiem i kontemplują ilość ziarna w korycie. Nie
zapomnę jak pewnej jesieni rozpędzeni na podjeździe gnały co sił w nogach z
rozpiętymi skrzydłami ku domowi… ku stojącemu autu. Wymyśliły chyba sobie, że
wzbiją się ponad dachem domu gospodarza i polecą hen, hen niczym bociany lub
orły. Bienio jako przywódca biegł chyżo po środku a po bokach jego dzielna
świta próbująca wznieść ociężały korpus. Stałam akurat w kuchennym oknie i
patrzyłam z coraz to większymi oczami na ich biego-lot, podczas którego te co
biegły po jednej stronie wyminęły auto… te co biegły po drugiej stronie Bienia
ostro skręciły wymijając auto a mój Bienio… tak centralnie w środek tylnego
zderzaka zaparkował. Mój krzyk i to ja frunęłam po schodach na dół na łeb na
szyję sprawdzić, czy moje biedactwo żyje… Z lekka otępiałe miało się dobrze,
nie do końca chyba wiedząc co się stało. Skrzydła całe, szyja i głowa też bez
śladu zadraśnięcia. Reszta podniebnej eskadry zerkała na nas zza samochodu,
kwacząc z cicha. Mnie trudno było powstrzymać się od śmiechu jak niepokój minął
i przypomniałam sobie całe widowisko. Zdarzenie to bynajmniej nie ochłodziło zamiłowania do jesiennego wzbijania się do
lotu ale znacznie pas startowy oddalił się od samochodu i najczęściej odbywał
się w przeciwnym kierunku. W tym roku jeszcze ,,nie odlatują”.
Za to więcej ptaków odwiedza nas i już sikorki częstują się powieszoną słoninką. Nie wiem czy nie za wcześnie. I nas zmyliły poranne przymrozki jakie pojawiły się pod koniec października. Niech wiszą ale będzie trzeba sprawdzać czy się nie zepsuły. Nawet gniazdo szerszeni wiszących na zachodniej stronie domu pod dachem zostało doszczętnie zniszczone przez jakieś ptaki i najmniejszy ślad nie pozostał po nim. Tyle co jego kawałki znaleźliśmy na ziemi.
Wróbelki radośnie ćwierkają i jeszcze chętniej spacerują po balustradzie balkonu mając swoje gniazdo tuż nad nią i stołówkę po sąsiedzku na kurzym wybiegu. Regularnie stołują się w zawieszonych dla siebie karmnikach a mnie cieszy ich coraz liczniejszy hałas w pobliskich krzakach na granicy z naszą działką. Chmiel pięknie porósł ogrodzenie, oplótłszy stojące w pobliżu drzewa i stworzył chyba idealne miejsce dla tych ćwierkaczy.
A drzewa? Drzewa jak przystało na tę porę roku zrzucają liście. Dąb czerwonolistny pięknie się
przebarwił. Olchy i wierzby ogołociły się już całkiem, może jakieś niedobitki jeszcze wiszą przypominające pojedyncze piórka nie doskubanej kury. Za to na brzózkach wiszą
smętnie, przyschnięte liście… podobnie na dębie pospolitym jakby za wcześnie ściął je mrozek i tak pozostały. Drzewa raczej nie
dały się zwieść ciepłej pogodzie i zdecydowanie idą spać. Jarzębina oskubana
jest z owoców, a jeszcze niedawno zdobiły ją pęki czerwonych kuleczek. Swój czas mają teraz tuje i drzewa iglaste, które na tle zasypiających drzew wyglądają jeszcze piękniej i tak magicznie. Niczym herosi, którzy zimy się nie boją, a wręcz przeciwnie, wyczekują jej aby jak co roku zmierzyć się z nią.
Chmurki pięknie zdjęte, takie powiedziałabym barankowe. Melcia jak zwykle budzi ogromną sympatie. Gdybym miała możliwości to też zaprzyjaźniłabym się z kozami. Choć na pewno dają się czasami we znaki, to trudno je nie lubić. Kozi serek jest pyszny. Dobrze, że ta jesień taka letnia może i Ty ją polubisz.
OdpowiedzUsuńMy jeszcze kozich serków nie robimy ale kto wie? kto wie? Zobaczymy co nam przyszłość przyniesie. Uścisków moc :))
UsuńGdzieś wyczytałam,że ma nie być w tym roku zimy.Tylko troszkę w okolicach świąt.Ciekawe czy się sprawdzi?Dzisiaj u mnie naprawdę ciepło,tylko wiatr mocno wieje.U mnie piżmówki też ćwiczą loty.Zastanawiam się czy im skrzydeł nie przyciąć,bo regularnie fruwają po podwórzu,nawet zakręty w locie pokonują.
OdpowiedzUsuńPiżmówkę mam jedną i ona jakoś nie lata, może już za stara i zbyt ociężała, nie wiem... w każdym razie na piżmówkach się nie znam :)
UsuńNo tak w zeszłym roku to już mieliśmy pierwszy śnieg a w tym ledwie -4 było a teraz na plusie.Ja też jeszcze zostawiam drzwi otwarte póki jeszcze ciepło niech dobrze się wietrzy ale w piecu przypalam trochę.Fajne fotki,z tą słoninką bym się wstrzymała lepiej dać coś nie psującego się.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBoję się, że jak zdejmę to pomyślą, że jej wcale nie będzie i przestaną przylatywać. Kontrola słoninki nie sprawia większego problemu :) I ja pozdrawiam
UsuńTo ty kury i kozę masz:) Gospodarstwo:) Ja mam króliki i kury:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńI kaczki :) I brakuje mi murowanych pomieszczeń gospodarczych to bym czuła się spokojniejsza o zwierzaki :))
UsuńPięknie piszesz o tej zwyczajnej codzienności. Znam ją, a mimo to czytam chciwie:-)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo podziwiam Twoje pióro!
Dołączam do słów Basi! Podziwiam również Twoje pióro, bardzo ciekawie i porywająco, a przy tym dowcipnie piszesz. Uwielbiam Twojego bloga. Pozdrawiam i ściskam cieplutko
OdpowiedzUsuńKochane jesteście Basiu i Klaudio :))) Dziękuję za tak miłe słowa. To takie bardzo krzepiące bo czasami wydaje mi się, że to pisanie bloga jest zbyt zwyczajne. Bardzo Wam dziękuję :)
UsuńA u mnie nawet aksamitek nie ścięło jeszcze :D
OdpowiedzUsuńU mnie w tym roku zero aksamitek... właśnie mi to uświadomiłaś :)
UsuńA to ci kaczki-z kaczek eskadry;))
OdpowiedzUsuńHm, jesli kozka mnie "ofutrzona" to moze i zima znow lekka bedzie?
Bo jesien...cudowna.
Usciski:)
Nie wiem... tutaj koleżanka powyżej napisała o lekkiej zimie, która ma być bliżej świąt, mąż meteorolog coś przebąkuje, że może być właśnie późno... a ja się zastanawiam, że jak przyjdzie późno czy sobie o czasie pójdzie? Czy znów będzie przesunięcie i wiosny nie będzie... Buziaki :D
UsuńLubię czytać Twojego bloga ...pozdrowionka .
OdpowiedzUsuńOgromnie mi miło :)))
UsuńNice pics.. Have a great day.. Regards..
OdpowiedzUsuńThank you :) Regards too
UsuńBeautiful blue sky to dream!
OdpowiedzUsuńOh yes! Beautiful :) Thank you for visiting.
UsuńPiękne takie zdjęcia a zwłaszcza w słoneczne dni.Miłego wieczorku.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWitam :) I dziękuję za odwiedziny. Pogodę mamy rzeczywiście piękną :))
UsuńPiszesz całą sobą, niby wszystko to znamy , zwykła codzienność , a czyta się chciwie , zaborczo, , a jesień nie tylko dziwna ,ale też pełna uroku , wdzięczna i ciepła pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńps. na działce posadź modrzew z niskich i ja swojego formuję , a kolki zakwaszaja ziemię i można posadzić wokół kwaśno- lubne roślinki ] liściaste śmiecą jeszcze więcejha ha , ściskam
Muszę rozejrzeć się za tym niskim modrzewiem... nie wiedziałam, że są jakieś jego odmiany. Dziękuję :D
UsuńMiłego piątku.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńI ja serdecznie pozdrawiam :)
UsuńFaktycznie bardzo ciepło jak na listopad.
OdpowiedzUsuńU mnie dotąd nawet słonecznie, z wyjątkiem dnia dzisiejszego bo rozpadało się;)
U mnie deszcz już troszkę wyczekiwany , więc cieszę się kiedy pada. Dziękuję za odwiedziny i zapraszam :)
UsuńLovely whimsical picture of the clouds. I have to look up more!
OdpowiedzUsuńOh yes! The sky is so amazing that it is worthwhile to look at them.
UsuńPiszesz tak zachwycająco, że dzień codzienny w gospodarstwie wydaje się czarodziejską krainą:)
OdpowiedzUsuńKózka śliczna, ciekawe czy wszystko Wam wyjada co pod jej mordką się znajdzie:)
Może i w tym roku zima będzie krótka, oby! W tamtym roku świętowałam 11 Listopada na leżaku przy stawie. Myślę, że w tym roku też tak będzie:) Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję bardzo za tak budującą ocenę mojej pisaniny :))) To dla mnie wiele znaczy. Kózka rzeczywiście dużo psoci nie upilnowana ale i tak ją bardzo kochamy :D Pozdrawiam
Usuń
OdpowiedzUsuńPiękną mieliśmy pogodę do piątku w tamtym tygodniu, jak nie w listopadzie.
Jednego dnia trochę mocniej wiało i tak mnie owiało że się przeziębiłem, z weekendu niewiele straciłem bo pogoda paskudna ale już wróciłem.
Pozdrawiam :-)
Rzeczywiście, taka pogoda, że nie bardzo wiadomo jak się ubrać i łatwo się zaziębić. Fajnie, że zajrzałeś do mnie, pozdrawiam :)
Usuń