Ile ludzi tyle upodobań, ale to dobrze, dzięki temu ten świat jest taki piękny, dzięki czemu i sam człowiek może wiele skorzystać i się rozwijać, czerpiąc radość z pasji różnorodnej formy tworzenia ... Skąd takie myśli filozoficzne już w pierwszym zdaniu? Zastanawiając się jak zacząć wątek na temat moich roślin doniczkowych, przypomniał mi się przyjaciel, który nie lubi kwiatów w doniczkach. Jest zwolennikiem patrzenia na nie w ich naturalnych środowiskach a nie ograniczonych w ciasnych ,,domkach". Ja znów nie przepadam za kwiatami ciętymi patrząc na nie, jakby to ująć z dość podobnego powodu za to rośliny doniczkowe były ze mną od zawsze i przyznam się, że podejście mego przyjaciela do nich, mocno utkwiło mi w pamięci, bo ja sama nigdy tak o nich nie myślałam. Wręcz
przeciwnie wydaje mi się, że kwiatom w odpowiedniej doniczce jest wręcz
dobrze i są szczęśliwe. O czym chyba same mówią, pięknie kwitnąc.
W moim otoczeniu kwiaty doniczkowe były od zawsze. Gdziekolwiek mieszkam ściągam je do domu. Może nie odwiedzam sklepów ogrodniczych tak często jak zoologiczne ale bardzo ważna jest dla mnie zieleń w domu. Lubię się nią otaczać. Szczególnie, kiedy nadchodzi jesień a po niej przy długa zima. Uwielbiam i te kwitnące, i same ,,zielone".
W okresie panieńskim w swoim pokoju miałam z 30 odmian różnych kwiatów doniczkowych, stojących wszędzie gdzie tylko znalazłam dla nich miejsce: na półkach, na szafkach, regałach... zielona dżungla w jednym, niewielkim pokoju. Z nutą ogromnego sentymentu wspominam ten czas, bo mieszkając tutaj, w tak wielkim domu, mogłabym mieć ich jeszcze więcej, ale niestety niestała temperatura powoduje, że nie udają mi się uprawy większości roślin. Fiołkowi z pierwszej fotki jest tutaj bardzo dobrze, stojąc sobie na wschodnim oknie kwitnie z przerwani rok. Tak samo jak anturium... przestałam na siłę uprawiać rośliny, szukam tych, którym będzie odpowiadała specyfika tego domu z ogrzewaniem piecowym. Oczywiście nie zrezygnowałam ze wszystkich ulubionych roślin, je przenoszę do swojej sypialni, gdzie w okresie zimowym staram się trzymać w miarę stałą temperaturę, do nich na przykład należą draceny i szeflery. Może niebawem pokuszę się o powrót fikusa beniamina.
I znów okazało się, że wcale nie mam małego wyboru. Bardzo dobrze radzą sobie chlumbergery: grudniki i wielkanocniki. Obecnie właśnie kwitnie mi. Trochę mnie zaskoczył, bo spodziewałam się go troszkę później. Czasami mam wrażenie, że czym chłodniej w domu tym mu lepiej. Mieszka sobie w najchłodniejszym pokoju z oknem od południa, więc mimo chłodu, światła ma dość dużo. Z dwa lata temu postanowiłam ukorzenić sadzonki pelargonii w lipcu aby właśnie kwitły mi w okresie zimowym.
Wcześniej miałam je klasycznie w koszach albo na balkonie i zdobiły dom na zewnątrz. Ale ze względu na ogromną ilość roślin wokoło, ginęły w natłoku letniego koloru. Dużo większą radość sprawiają mi, kiedy stają się ozdobą w domu, w okresie jesienno-zimowym. I one też się w tym roku pośpieszyły bo już zaczynają kwitnąć.
Biorąc pod uwagę, że upodobania, pragnienia ludzkie zainteresowania inspirują nas na wzajem do twórczych działań solowych albo i grupowych, przyjęłam, że i ja tego doświadczyłam w okresie na tyle młodym, że kiedy się nad tym zastanawiałam, skąd moja miłość do roślin doniczkowych? Odpowiadałam zawsze - nie wiem, mam ją od zawsze. Jako, że nic nie bierze się z niczego, więc postanowiłam dogłębnie zastanowić się nad tą sprawą i odnaleźć powód. Lubię drążyć różne ,,tematy" bawiąc się w psychologicznego detektywa ludzkich upodobań i zjawisk jakie w człowieku zachodzą. Myślę, że co wniklejszy umysł czytelników sam to dostrzegł u mnie. Zaczęłam od zadania sobie dość prostego pytania - jakie kwiaty doniczkowe najbardziej lubię? W kilka sekund pojawiła się dość długa lista ze zwizualizowanym ich obrazem. Swoją drogą było to kilka przesympatycznych sekund dla mnie. Fakt faktem pytanie nie osiągnęło celu ponieważ było zbyt szerokie ale dzięki temu pozwoliło mi stworzyć kolejne, skrajne pytanie. Jaki kwiat jest ze mną najczęściej? Procesor myślowy zaczął przetwarzać. Przyznam się, że znów myślałam, że odpowiedzi będzie zbyt dużo, ale założyłam, dość słusznie, że lista powinna być krótsza. Ku memu zaskoczeniu, pojawiła się jedna, jedyna odpowiedź. Pelargonie! Zastanawiając się nad nimi i przytaczając wszystkie możliwe obrazy z pamięci niebywale szybko dotarłam do drewnianego domu mojej babci z oknami z podwójnymi szybami, z nisko umocowanym nie za szerokim parapetem na którymi stały gliniane doniczki a w nich czerwone pelargonie, kwitnące przez cały rok. Zgadza się, przede wszystkim uwielbiam czerwone pelargonie. Jest to jedyny kwiat, który jest ze mną zawsze. Ta dam!! Zagadka rozwiązana. Obraz czerwonej pelargonii w glinianej doniczce zapoczątkował moją fascynację kwiatami hodowanymi w domu. Sprawiło mi ogromną radość poznanie skąd się wręcz zrodziła moja pasja ,,od zawsze".
Doniczkowy ogród piękny i widać, że kwiaty nie narzekają, wręcz przeciwnie czują się bardzo dobrze. Grudnik potrzebuje zupełnego spoczynku. Najlepiej tak jak pisałam zanieść doniczkę w lipcu lub sierpniu do ogrodu w zacienione miejsce i świetnie radzi sobie sam. Dopiero w październiku należy przynieść do domu. i wtedy kwitnie na Boże Narodzenie. Tak czy inaczej cieszy i to bardzo jak zakwita. Podziwiam piękne anturium ono już nie jest takie łatwe do pielęgnacji i żeby tak pięknie zakwitło! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj ! Mam dokładnie takie same upodobania kwiatowe ! Uwielbiam otaczać się kwiatami w ogrodzie i w domu....sama nie wiem skąd się wzięło to uwielbienie........Kilka lat temu zapałałam bezgraniczną miłością do storczyków i teraz mój domowy ogród kwitnie cały rok :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Kwiaty w mieszkaniu to wspaniała aranżacja , dopełniają całości umeblowania,mieszkanie bez kwiatów to jak mieszkanie bez mebli, pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńJa miałam ok 20 odmian fiołków ale po pewnym czasie zaczęły marnieć i wszystkie sprzedałam co były zdrowe i silne,tak w domu mam storczyki,cytrusy ale ostatnio cos trudno mi nad nimi zapanować-wyleczyłam je z wełnowców to teraz jakieś tarczniki sie pojawiły i nic ich nie bierze-storczyki też je mają:(.mam jeszcze grudniki w 3 kolorach białym czerwonym i łososiowym.A w reszcie domu zrezygnowałam z kwiatów.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam kwiaty i w domu i w ogrodzie! Nie rozumiem Twojego przyjaciela, bo przecież nie wszystko może rosnąć na dworze, na przykład storczyki, bo to nie te klimaty. Dlatego to co nie może być za oknem, ma się na parapecie. I tak jak powiedziałaś - jeżeli kwiat wspaniale rośnie i kwitnie w doniczce, to znaczy, że super się w niej czuje. Naturalnie trzeba o rośliny dbać, czyli przesadzać, zmieniać ziemię, podnaważać, bo kwiaty tak jak i My ludzie potrzebują witamin do właściwego rozwoju. Przykro mi jest czasami patrzeć, jak jakieś rośliny u kogoś są zaniedbane, podsychają, albo są przelane wodą... Ba! Ale cóż na to poradzić...
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam wszelakie kwiaty:) Mam ich w ogrodzie bardzo dużo, w domu także. Chociaż domowe mniej hołubię od tych w ogrodzie. Ale chyba mimo wszystko mnie lubią, bo ładnie rosną.
OdpowiedzUsuńPrzyjemny post, pozdrawiam:)
Zapraszam na mojego nowego bloga http://widzenienaopak.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńU mnie też już kwitnie grudnik, chociaż na dworze do tej pory było 10 C i nie mieliśmy jeszcze przymrozków :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubię kwiaty cięte! Właśnie dlatego zaczęłam zbierać starą porcelanę! Zaczęło się od filiżanek a jak jest to pewnie zaglądając do mnie doskonale wiesz! ;) Połączenie starej porcelany z kwiatami jest dla mnie widokiem bardzo romantycznym niezależnie czy to są moje ukochane róże czy kwiaty zebrane latem z pól....
OdpowiedzUsuńCzerwona pelargonia i gliniana doniczka to wspomnienie z dzieciństwa bo u mojej babci na oknie bywała! ;) Długo nie mogłam się przekonać do tej roślinki bo mimo sentymentu to zapach mi przeszkadzał no i kolorystyka! Ale to się zmieniło póki pierwszy raz nie zobaczyłam pelargonii w kolorze różowym! ;)
Ja uwielbiam kwiaty w ogrodzie ( bardzo rzadko tnę do flakonów), wolę je oglądać szczęśliwe w naturze. Ale doniczkowe też kocham, był taki okres w moim życiu, że miałam ich ponad 100, ale to była lekka przesada:-)))))
OdpowiedzUsuńU mojej babci , tez byly. Okazalo sie zreszta, ze byly po to, by odstraszac ...komary:) A babcia nazywala je -muszkatki:) Nigdy ich nie wystawiala na dwor, zawsze rosly w domu.
OdpowiedzUsuńWidac, ze masz reke do kwiatow:))
Bosz, a ja chce miec parapety!
No ja mówię, że masz duszę psychologa! Po nitce do kłębka z tymi pelargoniami:)) Też lubię kwiatki doniczkowe i cięte trochę mnie nawet smucą, bo wiem, uschną. Czasami suszyłam róże na przykład, ale i tak wolę doniczkowe. w ogóle to mam do nich bardzo osobiste podejście i gadam do nich często, czasami delikatnie głaskam listki, siedzę sobie z nimi, bardzo się staram, żeby im było dobrze. Kiedy wyjeżdżam do PL, to się zawsze stresuję, że przez tydzień coś się może z nimi stać. Uważam, że rośliny mają uczucia i myśli i to jest nawet udowodnione, że mają zachowania społeczne na przykład. Widziałam taki fajny film popularno naukowy i w nim były jasno pokazane dowody na to, że rośliny mają część korzenia, która spokojnie może być nazwana mózgiem. Dlatego moje rośliny są moimi przyjaciółmi:) Kojarzysz może tańczącą roślinkę? Ona porusza listkami, kiedy 'słyszy' muzykę:)
OdpowiedzUsuńTwoje roślinki są śliczne, ja pracuję teraz nad pestkami cytryny, ale nie wiem, czy ich niechcący nie przesuszyłam zbytnio. W każdym razie tak jak i Ty, nie wyobrażam sobie, żeby tak bez roślinek w domu żyć. Nawet Panna Miau je szanuje i nie zjada:)
Uściski!:)
PS.Wysłałam Ci maila z tym pudełkiem
Such pretty flowering houseplants! Love the red geranium. I have a white one I brought in this fall and it is blooming. I like having flowering houseplants. Not sure if my Christmas cactus will bloom for Christmas this year. It got a little limp about a month ago and is recovering.
OdpowiedzUsuńBez kwiatów doniczkowych nie wyobrażam sobie domu :) Ani balkonu w okresie letnim :) chociaż chwilowo mam tylko storczyki b o Bobek zjadł wszystkie grudniki i dębowca ;) a Hanka wykazuje żywe zainteresowaniem każdym okazem znajdującym się w zasięgu jej łapek, Marzy mi się oranżeria w naszym małym, wymarzonym domku :)
OdpowiedzUsuńDawniej jak nie miałam ogrodu to miałam w domu dżunglę, teraz kwiatów mam w domu kilka i to tylko takie z sentymentu, zaszczepione albo zabrane od mojej śp;cioci, mamy, teściowej. Ty jednak widzę je kochasz i bardzo pielęgnujesz, to dobrze bo sie odwdzięczają urodą:)
OdpowiedzUsuńMasz piękne kwitnące kwiaty doniczkowe. Mój bożonarodzeniowy kaktus kwitł od końca września do teraz i obecnie traci kwiaty. Pozdrawiam ciepło :))
OdpowiedzUsuń