Obserwatorzy

piątek, 26 grudnia 2014

Witając Panią Zimę

- Mamo! Spadł śnieg!! - wyrwał mnie z błogiego snu entuzjastyczny krzyk starszego syna. Przebudzona gwałtownie, w pierwszej chwili pomyślałam o nielubianym budziku ale dźwięk dochodził zdecydowanie z innego miejsca pokoju. Pamiętam tylko, że coś pomajaczyłam w pół śnie na zasadzie potakiwania i zasnęłam na nowo. Usiadłwszy rano na łóżku przyjrzałam się białemu widokowi jaki roztaczał się z moich dwuskrzydłowych drzwi balkonowych na całą działkę.
- Spadł śnieg. - Pomyślałam z lekką nutą tęsknoty za jeszcze wczorajszą zielenią. Pani Zima zdecydowała się jednak odwiedzić nas, chociaż w ostatni dzień świąt... Ale moje poranne refleksje poszybowały w zupełnie innym kierunku. Do nocnych odwiedzin syna. Jego zdumienie, entuzjazm zmuszający go do podzielenia się ze mną , w środku nocy tym odkryciem, jest niezbitym dowodem jak wewnętrznie przeżywał świąteczną pogodę, brak śniegu. Mimo rozmów ze sobą, przebywania pod jednym dachem nie wiedziałam o tym. W sumie nie musiałam... ale zdałam sobie sprawę, jak we współczesnym świecie mało się ze sobą rozmawia. Dawniej, z braku telewizji, komputera współmieszkańcy więcej ze sobą rozmawiali i siłą rzeczy z potrzeby wyszukiwania tematów do rozmów i taki temat zostałby omówiony. Taki niby drobiazg a ile informacji w sobie zawierał. I jak wiele spraw ważnych i mniej ważnych umyka nam? Ile tak naprawdę tracimy z pozbawiania się możliwości do spędzania wspólnego czasu na zwykłej rozmowie?


wtorek, 23 grudnia 2014

Święta, święta...

Tegoroczne Święta Bożego Narodzenia chyba przejdą do historii ze względu na swoją pogodę. Już bywały biezśnieżne święta ale jeszcze nie było tak ciepłego grudnia jaki jest w tym roku na Mazowszu. Dzisiaj nasunęła mi się  taka refleksja, że znudzeni zimową porą, jej trudnościami, z powodu jej braku będziemy dość szybko tęsknić za tą bielą, jasnością nocną, skrzypieniem śniegu pod butami i wieloma innymi rzeczami z nią związanymi jak prozaicznymi gwiazdkami płatków śniegu. Taka uroda człowieka, że jak coś ma to nie umie tego docenić, kiedy to traci... przemija, tęskni za tym i odczuwa tego brak. Ja jeszcze tego braku nie odczuwam, ale taka właśnie refleksja mi się nasunęła. Jutro Wigilia...


niedziela, 14 grudnia 2014

Moja prywatna przestrzeń

,,Szaro, buro i ponuro" za oknem do tego stopnia, że spoglądając w kalendarz tak do końca nie jestem pewna, który to dzień tygodnia, która to niedziela grudnia... dobrze, że ten czas odlicza dodatkowo wieniec adwentowy bo naprawdę można by się zagubić. Chociaż w tym roku święta przypadające na czwartek i piątek, w kalendarzu wprowadzają pewien chaos niezgodności z trzecią świeczką palącą się i informującą o trzeciej niedzieli... przymajmniej dla mnie. To takie moje przemyślenia poranne. W każdym razie skoro to, co jest za oknem nie nastraja mnie do jakiejś refleksji to postanowiłam rozejrzeć się po swoim domu... Pomyślałam sobie, że tu w tym moim ,,misz - maszu" (,,mixed"), na pewno coś się znajdzie do opisania ... I rzeczywiście. Przypomniało mi się, że chciałam napisać o mojej nietypowej kolekcji, czy raczej składziku, którym zapełniam swoją prywatną przestrzeń. Czas oczekiwania jest bardzo dobrym momentem na pewne przemyślenia, wspomnienia... dobrze jest choć na chwilę zatrzymać się i zastanowić się nad tym co nas otacza i wiedzieć, dlaczego właśnie to nas otacza.

wtorek, 9 grudnia 2014

Świąteczna girlanda

Tyle się naoglądałam pięknych ozdób świątecznych i przepięknie już wyglądających pokoi na zaprzyjaźnionych blogach, że i sama zapragnęłam coś mieć już u siebie. Zaczęliśmy rzeźbić w niedzielę. Nie jestem skora do kupowania ozdób, bo tak jak zachwycają mnie w sklepie czy u kogoś, tak jakoś... no nie jest to prosta sprawa u mnie.   Oczywiście! - każda z Was zaraz powie, bo przecież u mnie nic nie może być od tak... ,,po Bożemu".  Zawsze musi być na opak. I rzeczywiście... ale wynika to z naprawdę banalnie, przyziemnej rzeczy...  może i miałabym cały dom przyozdobiony różnymi ozdobami świątecznymi... w sumie we wcześniejszych latach tak miałam... ale dość szybko zdałam sobie sprawę, że czym więcej tego narozstawiam to potem po świętach muszę to wszystko po składać... i tak jak na rozstawianie jest dużo chętnych i mnóstwo pomysłów tak potem na sprzątnięcie tego już nie koniecznie. I tak każdego roku jest tego coraz mniej... i mniej... Ale jedna rzecz się nie zmienia, a mianowicie przybranie świąteczne klatki schodowej a dokładniej poręczy schodów ciągnących się od piwnicy po dwie kondygnacje w górę.

środa, 3 grudnia 2014

Zwierzenia koszyczka

To było zaraz po obiedzie. Gospodarz leniwie przeciągnął się, spojrzał przez okno mrucząc coś pod nosem i położył się na kanapie na małą poobiednią drzemkę, kiedy zza okna dobiegł warkot nadjeżdżającego samochodu. To gospodyni z synem wróciła do domu. Nie zdawałem sobie  wtedy sprawy spokojnie siedząc wysoko na regale, że ta chwila będzie dla mnie początkiem zmartwień i niepokoju. Za oknem ucichło i po chwili rozległy się kroki… ciężkie kroki… zbyt ciężkie jak na codzienne zakupy, czyli znów gospodyni coś ,,przytargała” do domu. W salonie, tuż przy kanapie postawiono skrzyneczkę - podnóżek.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Czas adwentu

Wieniec adwentowy to  naprawdę świetny wynalazek jak ma się problemy z zapamiętywaniem tych wszystkich nazw świątecznych okresów. Przynajmniej ja do tych osób należę. Odkąd pojawił się w naszym domu wieniec adwentowy nazwa sama utrwaliła się w pamięci i chłopcom lepiej przyszło przyswoić nazwę i zrozumieć ten czas oczekiwania. Mnie najbardziej podoba się to, że wykracza poza współczesny, dziecięcy schemat świąt: choinka, Mikołaj i prezenty. Wieniec adwentowy przebija to i to jest moim zdaniem w nim najpiękniejsze... A pojawił się jak zwykle przypadkowo. Czy u Was też wiele rzeczy wydarza się samo, jakby nie bezpośrednio za Waszym zamysłem? Często nazywa się to przypadkiem, ale w moim przypadku, ten przypadek nie do końca jest przypadkowy. Czym jestem starsza i czym dłużej się nad tym zjawiskiem ,,moich przypadkowości” zastanawiam to dochodzę do dziwnego wrażenia, że to coś innego… zupełnie innego. Po prostu jakoś tak za dużo jest tych przypadków… ale o nich pisać nie zamierzam przynajmniej na razie.