Obserwatorzy

sobota, 27 września 2014

Z wizytą w ZOO

W zeszłą sobotę wybraliśmy się do najbliższego Ogrodu Zoologicznego, który mieści się w Warszawie. Od dzieciństwa jest to moje ulubione miejsce, do którego chodzę kiedy tylko nadarzy się okazja. I miłość do tego miejsca chyba zaszczepiłam samoistnie u moich dzieci, co mnie ogromnie cieszy. To właśnie mój Miś zaproponował tę wycieczkę stęskniony za tym miejscem.  Myślę sobie, że odwiedzając go bardzo często zawsze bym coś nowego zauważyła, coś przykułoby moją uwagę i wyszłabym z nowymi doznaniami ponieważ zwierzęta każdego dnia zachowują się inaczej. Tak jak my reagują na zmianę pogody, na otoczenie. Tworzą sobie w tym sztucznym środowisku swój własny plan dnia z przeróżnymi scenariuszami dostosowanymi do stałych rytuałów określonych przez człowieka. Od lat nurtuje mnie pytanie, co one myślą patrząc tak na nas - zwiedzających? Jedni są hałaśliwi, inni milczący, mniej lub bardziej kolorowo ubrani. Zwierzaki o dwóch nogach... My przychodzimy oglądać je a One mają okazję poprzyglądać się nam. Najczęściej odwiedzamy go koło południa, tuż przed południem lub wczesnym popołudniem a tym razem wybraliśmy się rano. Dla moich dzieci było to nowością. Specjalnie wstaliśmy rano aby dotrzeć na porę porannego karmienia...

wtorek, 23 września 2014

Żółty, jesienny liść...

I mamy kalendarzową jesień... pomyślałam sobie, że wypadało by ją jakoś przywitać. Mimo iż nie przepadam za nią, chociaż do nielubianych pór roku zalicza się zima. Jesień jest przeze mnie jedynie niedoceniana z prostego psychologicznego powodu, że przypomina mi o nadchodzącej zaraz po niej zimie i stąd nie jest oczekiwaną, wypatrywaną słowem mile widzianą. Niechęć do białej pory roku jest tak silna, że bez względu jak urocza i bajecznie kolorowa jest jesień to docenianie jej piękna jest dla mnie trudne. Ale i mnie udaje  się nią zachwycić przez małą chwilkę i w wyjątkowych zdarzeniach przyrodniczych. Podziwiam ludzi, którzy umieją cieszyć się wszystkimi porami roku. Dziś chciałabym napisać o czymś, co mnie od lat zachwyca  właśnie w jesieni bo jest to  ściśle zespolone z jej porą roku. A mianowicie deszczem jesiennych liści. Zjawisko dla mnie tak piękne, że nie mogę sobie odmówić corocznej przyjemności popatrzenia na nie.

niedziela, 21 września 2014

Wrześniowy spacer...

Wrzesień tego roku jest piękny.  Ciepłe, słoneczne dni zachęcały wręcz do czynnego  spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu. Jednych do prac ogrodowo-działkowych innych do wycieczek rowerowych lub zwiedzania pięknych miejsc i na pewno wielu jeszcze innych rzeczy... Mnie do spacerów… Uwielbiam spacerować i obserwować otaczający mnie świat. Tu gdzie obecnie mieszkam to przede wszystkim przyrodę bo pewnie najprościej. Jest po prostu na wyciągnięcie ręki a potrzebną aparaturę zmysłów do obserwacji mam to szczęście, automatycznie nosić ze sobą wszędzie. Jest to dar, który bardzo często jest przez nas niedoceniany.

piątek, 12 września 2014

Leśna rewia mody

Wrzesień, wszyscy rozprawiają o grzybach więc ja nie będę gorsza... choć będzie jak zwykle ciut inaczej.  Wspomniana mgła pojawiająca się tutaj wraz ze schyłkiem lata jest wręcz wyczekiwana przez wszystkich grzybiarzy. To właśnie za jej sprawą, a przynajmniej w dużej mierze jej zawdzięcza się wysyp dorodnych grzybków w tutejszych okolicznych lasach. ,,Grzybobranie" - nazwa  kojarząca się ze zbieraniem grzybów rosnących przede wszystkim w lesie i tym razem jak najbardziej do tego lasu pójdziemy w poszukiwaniu owego ktosia (someone) w kapeluszu ale spojrzymy na niego ciut inaczej... jak zwykle na tym blogu :) I tym razem na ściółkę leśną spojrzymy przez okienko aparatu fotograficznego. 
Bez względu z jakim nastawieniem idziemy do lasu na grzyby, pamiętać należy aby nie niszczyć tych, których nie zbieramy. Na przykład muchomory czerwone w białe kropeczki są lekarstwem dla saren i innych zwierząt kopytnych. To że akurat dla człowieka jest coś trujące nie znaczy, że dla innej istoty nie będzie lekarstwem czy pożywieniem.  Fashion show in the forest.

środa, 10 września 2014

Utkane z mgły

Jakby na to nie patrzeć to mamy już jesienną aurę. Schyłek lata, kwitną późne odmiany kwiatów, jest chłodniej a przede wszystkim dzień jest krótszy a my stajemy się bardziej senni i apatyczni. W końcu do kalendarzowej jesieni zostało już kilka zaledwie dni. U mnie już liście z wolna żółkną a co po niektóre opadają, ścieląc się na zielonym jeszcze dywanie w ogrodzie... Ale przede wszystkim wraz ze schyłkiem lata powróciły poranne mgły. Są tutaj nieodzownym zwiastunem nadchodzącej już jesieni. Osnuwając działkę i najbliższą okolicę co parę dni albo i co poranek wrześniowy delikatną albo grubą mgiełką. Nie sposób tak gwałtownej zmiany pogody nie dostrzec i nie zacząć myśleć o nowej porze roku jaka puka już do mych drzwi...

poniedziałek, 8 września 2014

Rankiem w kurniku

Zawsze wydawało mi się, że na wsi gospodarze pierwsi wstają, tak jak to było w przypadku moich miejskich zwierząt, które smacznie sobie spały, gdy ja byłam już na nogach. Na pewno tak bywało w gospodarstwie mego wuja, który wstawał jeszcze nocą aby oddać pełne bańki mleka pracownikowi mleczarni. Mnie się udaje wstać przed zwierzętami późną jesienią lub zimą, kiedy to dzień późno wstaje. Mowa oczywiście o kurnikowych mieszkańcach.  Kiedyś nawet z latarką zajrzałam do nich wpuszczając trochę zimnego powietrza, to co poniektóre z lżejszym snem, zaspanym oczkiem łypały na mnie, zastanawiając się po co tu przyszłam? lub może nawet, kim w ogóle jestem? Stroszyły piórka na powrót, poprawiały się na grzędzie i głowę skrywały w piórka lub po prostu zamykały oczy biorąc mnie za jakąś niegroźną, senną zjawę jedynie. Wiosną i latem wstanie przed nimi jest  niemożliwe. Nawet o brzasku dnia stojąc na balkonie słyszę pierwsze piania dobiegające z kurnika. A mam obecnie trzy koguty więc przekrzykują się w pianiu jak tylko mogą, chociaż zauważyłam, że pewna hierarchia panuje i na tym polu. Dziś  będzie o poranku w kurnikowym wybiegu, dlaczego? Nie wiem...tak jakoś mnie natchnęło...może dlatego, że lubię wcześnie rano wstać i o poranku jest tak pięknie, rześko? Budzi się nowy dzień, nowe nadzieje, nowe plany... nowy kolejny niepowtarzalny dzień w naszej rutynowej codzienności. :)

sobota, 6 września 2014

Dworek w Starej Suchej

Wracamy do modrzewiowego dworku w Starej Suchej należącej do ekspozycji Muzeum  Architektury Drewnianej, o której już pisałam tutaj. Jest to jedyny mi znany i chyba ogólnie dostępny dworek w pełni umeblowany na terenie tego muzeum. Obecni właściciele, państwo Maria i Marek Kwiatkowscy pieczołowicie starają się nie tylko odratować zabytkowe budynki ale i przywołać dawną atmosferę polskiego zaścianka. Jak już pisałam jestem tym miejscem oczarowana a w samym dworku zakochana. Odwiedzając go mam wrażenie jakbym wracała do domu... nie wiem dlaczego. Aż tak bardzo odpowiada mi klimat tamtej epoki? Czy oryginalne przedmioty wyposażenia zbierane przez właścicieli emanują tą pozytywną energią, przechowując w sobie  kawał historii z jego przeróżnymi emocjami i żywo emanują teraz tkliwością, sentymentem o czasach minionych?


wtorek, 2 września 2014

Leśne oczko

Wśród sporego terenu leśnego, porośniętego wielkimi drzewami jest niewielkie, leśne jeziorko, które wręcz zaskakuje swym widokiem, takim zgoła nie pasującym do tych drzew, krzewów i zarośli. A przecież jest naturalną częścią lasu, miejscem, do którego przychodzą dzikie zwierzęta aby napić się wody. Spacerując po lesie bardzo często same nogi prowadzą mnie odpowiednią ścieżką do niego. Może dlatego, że ogólnie jestem miłośniczką wody? A może dlatego, że ta ścieżka jest wydeptana przez leśnych mieszkańców? Lubię przyjść, przysiąść sobie przy brzegu i popatrzeć na ten zakątek jeszcze bardziej cichy niż sam las. Z lasu dochodzą szelesty, stukania dzięcioła tutaj panuje cisza, nawet wiatr poruszający taflę wody robi to bezdźwięcznie jakby nie chciał zakłócić jej ciszy. Nawet mój oddech zdaje się być za głośny...